*****
Wojna. Jedna z najgorszych myśli stała się rzeczywistością.
Tonks biegła na oślep raz po raz oszałamiając Śmierciożerców.
Usłyszała raptem jedną pogłoskę, jeden szept.
Musiała to sprawdzić...
To nie mogła być prawda... Nie wierzyła.
Wpadła do Wielkiej Sali. Jeszcze go nie znalazła...
- Remusie, gdzie jesteś? - szepnęła. Po jej twarzy spłynęła jedna, pojedyncza łza.
Nie mogła okazać słabości, o nie. Rozglądała się wszędzie.
Aż w końcu go dostrzegła. Walczył z dwoma Śmierciożercami naraz.
Dzielnie rzucał zaklęcia, jednak kobieta wiedziała, że Remus nie da rady.
Jak najszybciej pobiegła w jego kierunku.
Jeszcze w biegu rzuciła zaklęcia na dwóch popleczników Voldemorta.
W końcu znalazła się obok swojego ukochanego...
- Drętwota - krzyknęła kierując różdżkę w jednego z walczących z nimi mężczyzn.
Ten jednak w porę zrobił unik, śmiejąc się głośno.
Tonks nie poddawała się i rzuciła to samo zaklęcie na drugiego ze Śmierciożerców.
Ten nie miał tyle szczęścia i został trafiony urokiem.
Remusowi udało się ogłuszyć drugiego z mężczyzn.
Nimfadora nie czekając na jakąkolwiek reakcję po prostu z całej siły przytuliła swojego męża.
Czuła, jakby reszta świata dla niej nie istniała, gdy on był przy niej.
Puściła go w końcu. Wiedziała, że nie mieli dużo czasu...
Wspólnie pobiegli w kierunku Bram Hogwartu, tam bowiem znajdowało się dość dużo Śmierciożerców. Tonks zauważyła z przerażeniem, że w oddali znajdują się olbrzymy, zmierzające ciężko w kierunku szkoły...
Zaczęła rzucać uroki, wszystkie, jakie tylko znała.
Jako członkini Zakonu Feniksa nie mogła od tak się poddać...
Właśnie ogłuszyła jednego z ostatnich Śmierciożerców, gdy usłyszała donośny krzyk.
To Bellatrix biegła właśnie w jej kierunku. Tonks chciała walczyć...
Jednak zobaczyła, że Remus biegnie w nieznanym jej kierunku.
Postanowiła pobiec za nim, choć nawet nie wiedziała gdzie.
Wszędzie unosił się pył, toteż trudno jej było dostrzec Lupina.
W końcu zobaczyła, że biegnie on w kierunku Zakazanego Lasu. Oszalał?!
Nie chciała tam być, szczególnie teraz. Bo kto wie, co wpuścił tam Voldemort?
Z dużą niepewnością zatrzymała się na samym skraju lasu,
patrząc gdzie znajduje się Remus.
Napewno go nie zawoła, to byłoby głupie...
Zrobiła kilka małych kroków w głąb.
W końcu, pomimo utrudnionej widoczności zobaczyła jakiś ruch.
Rozglądając się i nasłuchując uważnie, poszła w tamtą stronę
Po kilku minutach wędrówki dotarła na niewielką polanę.
Zauważyła, że oparty o drzewo stał Remus...
Ciężko oddychał i wyglądał na wykończonego.
Podeszła do niego i położyła mu dłoń na ramieniu.
Chciała coś powiedzieć, lecz wiedziała, że słowa na nic się nie zdadzą.
Przysunęła się do niego i mocno przytuliła... Potrzebowała go...
Podniosła głowę i pocałowała swojego męża.
Te chwile wydawały jej się ważniejsze niż wszystkie inne jakie pamiętała.
Wiedziała, że nie mają czasu...
Musieli wrócić i walczyć, pomóc, zabić...
Zostawiła go... Patrzyła w jego puste oczy i zrobiła krok w tył.
Złapała go za nadgarstek i ruszyli w drogę powrotną.
Było już ciemno, wokół roznosił się zapach krwi...
Tonks jeszcze mocniej ścisnęła rękę Remusa.
Kiedy ktoś nagle szarpnął ją w bok.
Krzyknęła, jednak szybko ktoś rzucił zaklęcie wyciszające.
Zobaczyła, że wokół niej zebrali się Śmierciożercy.
Była odważna, chciała z nimi walczyć.
Jednak nie była głupia... Nie da rady kilku czarodziejom naraz.
Zrobiła dwa kroki w tył. Nie ucieknie.
Nie miała pojęcia co teraz...
Nigdzie wokół siebie nie widziała Remusa, ani kogokolwiek innego kto mógł by jej pomóc.
Uświadomiła sobie co teraz ją czeka... Najgorsze chwile w życiu...
Z grona Śmierciożerców wyszła jedna z osób. Kobieta ściągnęła kaptur,
ukazując bladą twarz. Naprzeciw Nimfadory stała jej ciotka...
Jednak w żadnym nie poprawiło jej to samopoczucia.
Bowiem Bellatrix nie należała do tych miłosiernych...
I każdy z zebranych o tym wiedział. Tonks przygotowała się na najgorsze.
Wiedziała, że Bella uwielbia sprawiać ból swoim ofiarom.
Jednak ta najpierw zaczęła mówić
- No i co, spotykamy się... Po raz pierwszy. - zaczęła swój monolog
- Osobiście zakazałam zabijania cię. Chciałam, aby to do mnie trafiła
ta przyjemność. Tyle lat... Cierpliwość się opłaca...
Gdyby nie Czarny Pan, zapewne nie żyła byś już od hmmm...
Swoich narodzin? Tak, chciałam się ciebie pozbyć już w momencie,
kiedy dowiedziałam się że takie... coś, jak ty chodzi po ziemi.
Jesteś z rodu Black, najszlachetniejszego rodu czarodziei na świecie.
Jednakże jesteś córką jakiegoś...mugola. - ostatnie słowo powiedziała z
największym obrzydzeniem, na jakie tylko było ją stać.
Wyciągnęła swoją różdżkę... Przez chwilę obracała ją w palcach.
W końcu wycelowała ją w siostrzenicę. Krzyknęła tylko
- Crucio! - Tonks upadła na ziemię.
To było okropne. Uczucie, jakby coś rozrywało ją na tysiące kawałków.
Straszne dreszcze władały nad jej ciałem.
Nie chciała jednak błagać o litość...
Nie może tego zrobić.
Wiedziała, że to i tak nic nie da.
A Bella miałaby jedynie satysfakcję.
Czuła, że traci przytomność.
W końcu morderczy ból ustał.
Resztą sił Tonks próbowała sięgnąć różdżki.
Jednak ktoś stanął na jej wyciągniętej ręce.
Poczuła, jak kość w dłoni pęka pod naciskiem Śmierciożercy.
Usłyszała, że ktoś idzie w jej kierunku. Podniosła głowę. Jednak nie był to nikt do pomocy.
Usłyszała, jak właśnie przybyły Dołohow mówi coś do Bellatrix.
Ta po chwili zaśmiała się dźwięcznie.
Ona wyglądała na... Szczęśliwą ?
Warknęła w kierunku siostrzenicy
- Słyszałaś? Nasz Dołohow załatwił twojego wilczka! Śmiała się złowieszczo.
Tonks poczuła, jakby ktoś wyrwał jej serce.
Łzy spłynęły po jej policzkach.
To prawda? Remus... To niemożliwe...
Nimfadora straciła wszystkie siły,
Całą chęć do życia...
Nie wierzyła. Przecież mógł kłamać.
Tak, chcieli ją po prostu załamać, tak...
Chciała umrzeć... Być z Remusem.
To dobry pomysł...
Rzuciła krótkie spojrzenie na swoją ciotkę. Chciała już końca.
Jak na zawołanie Bella wyciągnęła różdżkę i warknęła
- Pożegnaj się z życiem, szlamo! - Następnie krzyknęła
- Avada Kedavra! - donośny głos zabrzmił wokół niej.
Promień światła zmierzał w kierunku.
Nue odsunęła się. Nie uciekła...
Jej bezwładne ciało opuściło życie...
Ona i Remus... Zawsze razem...
Ałć. Cruciatus. Bo to Bellatrix -,-
OdpowiedzUsuńSamo opowiadanie świetne.
Napisane ładnie i prosto.
Ale okrutnie.
Skąd w tobie tyle gniewu? :D
Uwielbiam Nimfadorę, więc tym bardziej mi się podobało <3
Nie mam siły, żeby dużo pisać. Więc powiem krótko. Twój styl pisania cały czas się rozwija i widać, że robisz kolejne postępy ;) Oby tak dalej! :)
Papa xXx
Dziękuję :)
UsuńAktualnie po skończeniu jednej miniaturki straciłam zamówienia, więc nie wiem, za jaki czas pojawi się kolejny post. Jednak liczę, że jak najszybciej pojawią się kolejne posty.
Pozdrawiam,
Blue Raven
Jak nie masz o czym pisać to chętnie poczytam o Harry'm i Lunie :D (z niewiadomych dla mnie powodów zawsze ich parringowałam :P)
UsuńBynajmniej poczekam na kolejny post ;)
Także pozdrawiam ;)
Kate xXx