28 kwietnia 2016

Rozdział 3 "Nowy początek"

  -Slytherin! - Krzyknęła Tiara Przydziału. Jedenastolatek zajął miejsce obok swojego przyjaciela. Draco uśmiechnął się. Był pewien że razem trafią do najlepszego domu w Hogwarcie. Wysłuchali jeszcze krótkiej i nudnej przemowy tego starego piernika o jakichś tam bezsensownych zasadach, po czym wszyscy zabrali się do jedzenia. Przy każdym stole panował lekki gwar, słychać było śmiechy i rozmowy. Młody Malfoy wdał się w rozmowę z siedzącym obok niego chłopakiem. Był potężnie zbudowany a jego głowę pokrywała ciemna czupryna. Jego twarz miała nieprzenikniony wyraz twarzy. Mimo tak młodego wieku widać było, że może być świetnym czarodziejem. Harry natomiast zaczął się rozglądać i spostrzegł, że ktoś na niego patrzy. Jakaś Ślizgonka, został przydzielony tuż po niej. Parkinson? Chyba tak jej było. Gdy odwzajemnił spojrzenie, lekko uśmiechnęła się i wróciła do jedzenia puddingu. Nie zawracał sobie tym głowy i zajął się posiłkiem. Po kilkunastu minutach, gdy wszyscy byli już najedzeni, Dumbledore powiedział coś o prefektach i wszyscy udali się do Pokojów Wspólnych. Rozeszli się do wskazanych dormitoriów i zaraz położyli się do łóżek. Gdy sen nadszedł, Harry usłyszał kierowane do niego słowa.
- Dobranoc, Harry. - Draco mruknął sennie. Mieli łóżka obok siebie, więc chyba nikt ich nie słyszał.
- Dobranoc, Draco. - Szepnął i oddał się w objęcia Morfeusza. Już jutro zacznie pierwsze lekcje w Hogwarcie... Będzie super...

*****

 Harry stał na peronie. Już po raz ostatni zobaczy Hogwart. Ostatni rok. Chłopak był bardzo niecierpliwy, oczekiwał swoich przyjaciół jak najszybciej. Po chwili zobaczył, że w jego kierunku zmierza Pansy Parkinson. Przez wakacje odrobinę się zmieniła, miała dłuższe włosy i lekko opaloną skórę. Z jej listów wywnioskował, że na wakacje wybrała się do jakiegoś egzotycznego kraju. Przywitał się z nią i zaprosił do pociągu. Dziewczyna szybko weszła i zajęła wolny przedział. Potter siedział w miejscu tylko przez chwilę, po czym wstał i zaczął krążyć po przedziale. Zaczął zastanawiać się, dlaczego Malfoy'owie jeszcze nie pojawili się. W końcu wyszedł i stanął na peronie.  W końcu dostrzegł ich w oddali. Lucjusz Malfoy dumnie kroczył na przedzie rodziny. Za nim szybko podążała Narcyza, a na końcu dwoje nastolatków. Potter uścisnął dłoń Lucjusza, kiwnął głową jego żonie i przywitał swoich przyjaciół. Chwilę później usłyszeli ostrzegawczy gwizdek i szybko ruszyli do przedziału. Krótko rozmawiali, po czym Harry zapatrzył się w okno, gdyż akurat siedział tuż przy nim. Obok niego znajdował się Draco, który ucinał sobie krótką pogawędkę z Pansy. Deszcz leniwie spływał po szybie, dudnił rytmicznie. Chwilę później chłopak oddał się w objęcia Morfeusza...

*

 Błysk zielonego światła rozświetlił pomieszczenie, mały chłopiec padł martwy na swoje łóżeczko. Nie mógł mieć nawet dwóch lat, a już zapłacił za swoje życie. Swoje niewinne życie... 
Gdy zakapturzona postać-morderca odwróciła się, Harry ujrzał blade oblicze, spod kaptura było widać jasne włosy, a głęboko niebieskie oczy patrzyły na chłopaka z rządzą mordu. Podeszła do niego, sycząc i rzucając zaklęcia. Nastolatek usłyszał jedynie swój krzyk. 

*

 - Liw!! - Krzyknął. Nie wiedział nawet kiedy się obudził. Otworzył oczy. Prawie cały widok przysłaniała mu dziewczęca twarz. Błękitne oczy patrzyły wprost na niego. Ostre rysy twarzy przybrały łagodny wyraz a postawa jawnie ukazywała zaniepokojenie.
 - Harry? Wszystko w porządku? - Proste pytanie, a on nie mógł odpowiedzieć. Co to był za sen? Bzdura... Postanowił o tym nie myśleć.
 - Wszystko ok. Miałem jakiś durny sen, wybacz... - Mruknął i spuścił wzrok. Liwia odetchnęła i rzuciła mu łagodne spojrzenie. Potter zauważył, że Draco i Pansy gdzieś się wymknęli. Rozejrzał się, zostawili bagaże i swoje wcześniej zakupione słodycze.
 - Wyszli kilka minut temu... Pewnie spacerują i gnębią jakichś pierwszorocznych. Zauważyłam, że to niezła zabawa, wiesz? - Powiedziała, jakby czytając w jego myślach. Ale... Kto wie, czego się spodziewać po Malfoy'ach? Rozmawiali o jakichś bzdurach. Mieli nadzieję, że w tym roku poprawią kilka przedmiotów, tym bardziej, że Liwia w tym roku miała SUMy, a Harry i Draco owutemy, No nic, pozostało czekać. Po około godzinie dotarli pod Hogwart. Draco zdążył wrócić do przedziału, ale Pansy gdzieś zniknęła. Pewnie puściła się z jakimś chłopakiem i nie doszła do siebie na tyle, by wrócić do przyjaciół. We trójkę wsiedli do wózka ciągniętego przez testrale i ruszyli w kierunku szkoły. Teraz jak zawsze, ceremonia przydziału, kilku nowych Ślizgonów, którym trzeba pokazać co i jak, głupia przemowa Dumbledore'a i upragniona przez większość kolacja. Później wskazanie łazienek, Pokoju Wspólnego, dormitoriów, przedstawienie kilku prostych zasad. Kiedy większość poszła już spać, Draco i Harry siedzieli przy kominku i rozmawiali. Od pewnego czasu Harry coś zauważył... Draco już od dawna nie był tym chłopcem, co wcześniej. Teraz był przystojnym, młodym mężczyzną z dobrego domu, o czystej krwi. Wiele dziewczyn ze szkoły dałoby wiele, by móc się z nim spotkać. I Potter właśnie zrozumiał, że on też nie chce być dla Malfoy'a zwykłym przyjacielem. Że chce być kimś więcej... Nie uważał tego za coś złego, w końcu wiedział, że jego ojca w czasach Hogwartu też łączyły niejednoznaczne relacje z pewnym przyjacielem... Skoro on mógł, to dlaczego Harry nie? Przecież co się mogło stać? Świat nie runie...
  Spojrzał mu w oczy. Miały zimny, stalowy kolor, podobały się chłopakowi. Jego tęczówki miały jasny, zielony odcień trawy i wydawały mu się brzydkie. Ale, po co tracić czas na rozmyślania o oczach?
 - Jestem zmęczony... Idę spać. Draco? - Zapytał podnosząc się. Wyciągnął do niego rękę. Ten chwycił ją i podniósł się. Razem weszli do dormitorium. Jak dobrze, że Ślizgoni mieli dwuosobowe dormitoria, było to dla nich bardzo przyjemne. Po kilkunastu minutach pakowania się i szykowania do snu, położyli się i zasnęli. Już jutro wrócą do tej rutyny, lekcje, Quidditch, Hogsmeade...
 W pewnym sensie czekali na to, do czego się przyzwyczaili. Jednak nie byli jeszcze świadomi, że czeka ich teraz tak wiele trudnych wydarzeń...

***

Hej! Wiem,że opowiadania nie było długo, ale uważam, że nie jest tak źle, jeśli chodzi o tekst. Nie było mnie, gdyż wystawianie ocen coraz bliżej i muszę poprawić kilka rzeczy (Nie ma to jak mieć problem z bilogią i chemią i mieć siostrę, która chodzi na biolchem XD) Jednak teraz wracam i zapraszam gorąco! Chciałam też podziękować za ponad 8 tysięcy wyświetleń i zachęcić do komentowania. Na najbliższy czas mam już prawie gotową miniaturkę i pojawi się ona zapewne w przyszłym tygodniu. No to, mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał,a teraz lecę!
~Raven
  

19 kwietnia 2016

Cho i Cedrik

   Płatki śniegu sypały się z nieba od kilku godzin, było bardzo zimno. Jednak w murach zamku było niemal gorąco. Panowała atmosfera podniecenia. To już dzisiejszego wieczoru odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy! Kto by się na to nie cieszył? Wszędzie dało się słyszeć rozmowy dotyczące tańców, strojów, no i oczywiście dotyczących Turnieju Trójmagicznego. Grupa Krukonek właśnie wychodziła z klasy, gdy do jednej z nastolatek podbiegł Cedrik. Tak, wszystkie dziewczyny bardzo zazdrościły jej partnera na bal, jednak same też nie narzekały. Cho rozmawiała przez krótką chwilę z przyjacielem i zaraz dołączyła do reszty koleżanek. Zaśmiała się pod nosem i wszystkie uczennice udały się na eliksiry. Lekcje minęły nadzwyczaj szybko, jakby zegarki działały trzy razy szybciej niż zazwyczaj. Cho już nie mogła się doczekać. Miała wręcz bajeczną sukienkę, miała iść na bal z uczestnikiem Turnieju Trójmagicznego, a Harry Potter wyraźnie coś do niej czuje. Czego można chcieć więcej? Dzisiaj wszystko wydawało się lepsze. Ostatnią lekcją dzisiaj były zaklęcia. Dosyć prosty przedmiot, a jakże przydatny. Profesor Flitwick nie męczył dziś uczniów, jedynie powtórzyli kilka zaklęć. Żadnych prac domowych, o nie. Dzisiaj trzeba się tylko dobrze bawić. Na jutrzejszy dzień lekcje zostały odwołane, więc czeka ich wolny czas w towarzystwie przyjaciół.

Po skończonej lekcji Krukonki tłumnie udały się do dormitorium, gdzie zaczęły przymierzać swoje stroje, robić makijaż czy ćwiczyć najprostsze kroki taneczne.

   Wreszcie nadszedł czas.

 Wszyscy tłumnie zebrali się w sali wyjściowej, odszukując swoich partnerów. Cho szybko znalazła Cedrika, gdyż ten z resztą reprezentantów stał tuż przed wejściem do Wielkiej Sali. Wyglądał świetnie w dopasowanej czarnej szacie. Po kilku, może kilkunastu minutach gdy wszyscy byli już gotowi, cztery pary rozpoczęły bal. Jako pierwsi weszli Hermiona z Wiktorem, następnie właśnie oni, za nimi Fleur z jakimś Krukonem, na końcu stał nie kto inny, jak oczywiście Harry Potter. W równym rytmie rozpoczęli taniec.Po chwili do uczniów zaczęli dołączać nauczyciele oraz co śmielsi uczniowie. Neville Longbottom był chyba pierwszym chłopakiem, który poprosił dziewczynę do tańca. Wspólnie z Ginny Weasley wyruszyli na parkiet i zaczęli wirować w powolnym tempie.Zaraz kolejni podchodzili, zaczynali tańczyć lub po prostu kołysać si w rytm kolejnych piosenek. Po kilku piosenkach Cho odeszła na chwilę na bok, oparła się o ścianę i odetchnęła głęboko. To był fantastyczny wieczór. Po chwili podszedł do niej Cedrik, niosąc ze sobą dwa duże kufle piwa kremowego. Smakowało wyśmienicie, jak zawsze zresztą.Rozmawiali przez chwilę, postanowili przejść się wokół zamku, tego wieczora prawie na pewno nikt nie będzie się gdzieś niepotrzebnie panoszył.Po kilku minutach para była już na zewnątrz. Niebo było przepiękne, gwieździste w kolorze ciemnego kobaltu. Słychać było tylko cichy szum wiatru i gałęzi drzew. Byli sami. Chodzili, rozmawiali o jakichś głupotach. Gdy byli niedaleko jeziora, usłyszeli głos. Tylko nie on....

 - Zdaję się, że coś słyszę, Karkarow. - Snape warknął i rozejrzał się. Puchon chwycił Chang za ramię i zaciągnął ją szybko za najbliższy krzak.Ukryli się, ledwo co tłumiąc śmiech. Czyżby nie tylko oni wybrali się na spacerek przy świetle księżyca? To był całkiem romantyczny nastrój, a nikt nie wie, co chodzi po głowie mistrza eliksirów. O mały włos, a zostali by nakryci i pewnie surowo ukarani, jednak nauczyciele odeszli dalej. Uczniowie już chcieli wstawać i ostrożnie się wycofać, kiedy Cho nagle straciła równowagę i wpadła na chłopaka. Upadli na trawę, śmiejąc się cicho. Cho wsparła się na rękach,starając się nie przygnieść całkowicie chłopaka. Ten jednak najwyraźniej nie miał nic przeciwko temu bo szybkim ruchem przekręcił się tak, że teraz i dziewczyna leżała na ziemi. Wsparł się na łokciach i spojrzał na nią. Miała zamknięte oczy i bardzo wolno oddychała. Czyżby coś się jej stało? Dziewczyna nie wstawała. Chłopak przestraszył się nie na żarty. Pochylił się nad nią, i gdy tylko centymetry dzieliły ich twarze, dziewczyna podniosła się gwałtownie, krzycząc i śmiejąc się.

 - Mam cię! Mam cię!! - Zachichotała i strąciła chłopaka na bok.Podniosła się i spojrzała mu w oczy.

Uśmiechnęła się lekko. Wyglądała uroczo w świetle księżyca, nawet nie patrzył na to, że jej sukienka jest uwalana ziemią i trawą. Wyglądała cudownie w pięknej sukience tak samo jak i w szkolnym mundurku. Położyła mu bladą dłoń na policzku i przysunęła się bliżej.  Złożyła na jego ustach delikatny pocałunek. Chłopak oparł dłonie na jej talii. Przysunął się i objął ją. Była fantastyczna. Dziewczyna splotła ręce na jego karku i pogłębiła pocałunek. Dopiero po kilku minutach oderwali się od siebie i pewnie wszystko byłoby dobrze, gdyby podczas wstawania nikt ich nie zauważył.

Profesor Snape był w pobliżu, gdy usłyszał jakiś trzask w krzakach. Podszedł tam szybko. Już im się upiecze... Oj, tak. Stanął tuż przed dwójką uczniów, którzy niezdarnie wstali z ziemi. No proszę, Ravenclaw i Huflepuff chyba teraz troszkę ucierpi.

 - Chang! Diggory! Co Wy, na Merlina robicie w krzakach?! Ravenclaw traci 30 punktów. Tak samo jak Huflepuff. Może teraz zapamiętacie sobie, że po nocach nie warto urządzać sobie takich wycieczek. - Nauczyciel odszedł w bliżej nieokreślonym kierunku. Uczniowie, chcąc nie chcąc udali się do zamku. Nie uważali jednak, że nie było warto.  Gdy weszli do Wielkiej Sali, większość uczniów siedziała przy stolikach i popijała piwo kremowe. Nauczyciele także zrobili sobie krótką przerwę w tańcu i wszyscy razem zasiadali przy długim stole. Para szybko przemknęła do najbliższego stolika. Kiedy już usiedli, Cho zaczęła się śmiać. Niewiadomo dlaczego. Tak po prostu. Minęło kilka minut, uczniowie kolejno wstawali i wracali do tańca. Cedrik nie zwlekał i także zaprosił dziewczynę do tańca. Zaczęli powoli kołysać się w rytm wolnego kawałka. Byli szczęśliwi, że mogą być ze sobą. Tak po prostu...

***

Siedzieli na trybunach i obserwowali, jak żywopłot pnie się do góry. Nie było to nic ciekawego, jednak każda chwila spędzona razem była tą najlepszą. Dlatego starali się jak najwięcej czasu poświęcać sobie nawzajem, 

 - Pamiętasz... Już pół roku minęło od Balu Bożonarodzeniowego. To był fantastyczny dzień... - Mruknęła, opierając głowę na jego ramieniu. Już jutro odbędzie się najważniejsze, trzecie zadane, które wyłoni zwycięzcę Turnieju Trójmagicznego. Cho nie miała obaw. Była pewna, że jej chłopak wygra. Przecież był najlepszym czarodziejem w Hogwarcie. Nie bez powodu Czara uznała, że będzie on idealnym kandydatem. Było już późno, niebo zasnuły gwiazdy. Udali się do zamku, gdzie niechętnie się rozdzielili i udali się do swoich dormitoriów. Krukonka długo nie mogła zasnąć, dręczyły ją jakieś złe przeczucia. Jednak nieświadoma jutrzejszych tragicznych wydarzeń, zasnęła...

To koniec, Wrócili. Harry upadł, trzymając kurczowo za ramię Cedrika. Zwyciężyli. Wszyscy zaczęli wiwatować. Jednak coś było nie tak. Dlaczego on tak leżał? Chyba był nieprzytomny. Podbiegła do nich. Jednak zaraz upadła na trawę, gdy ujrzała prawdę. Dlaczego? Dlaczego on? Co ten chłopak zrobił, że teraz leżał... Pozbawiony życia. To nie mogła być prawda. To tylko sen... Głupi sen. 

Ale ona po prostu się oszukiwała. Jej chłopak... Jej cudowny chłopak leżał martwy dosłownie kilka metrów dalej. Nie wierzyła... To wszystko to tylko wyobraźnia, tak? Zaczęła się rozglądać, jednak nikt jej chyba nie widział. Ze łzami w oczach pobiegła przed siebie. Nie patrzyła na to, że ktoś ją woła, ktoś chwyta za ramię. Wyrwała się i biegła na oślep, aż dotarła na miejsce. 

Stała na brzegu jeziora, delikatne fale obijały się o brzeg. Cho ściągnęła swój sweter i położyła go obok siebie. Rozłożyła szeroko ramiona i rzuciła się w otchłań wody, Czuła, jakby jej płuca pękały, jednak o to jej właśnie chodziło. Po kilkunastu sekundach straciła przytomność. Jej ciało opadło na samo dno jeziora. Teraz znowu będzie z nim...

*****

A więc skończyłam i chciałam tylko podkreślić bardzo ważny fakt. Dzisiaj, kiedy to publikuję ten post (19 kwietnia) Mija pół roku od założenia naszego bloga! Bardzo się cieszę, ponieważ udało nam się wbić prawie 8 tysięcy wyświetleń, dacie wiarę? Pisałam ten post naprawdę długo i mam nadzieję, że się Wam spodobał, bo włożyłam w niego całe swoje pisarskie siły. Chciałam też zaprosić Was do komentowania jak zawsze i podziękować za miłe słowa pod ostatnimi postami jak zawsze. Wiem, że długo posty się nie pojawiały, jednak ciągle pracowałam nad tym. Jeszcze raz dziękuję za wszystko i znikam.

~Raven.