22 lutego 2017

Luna - Nowa przygoda.

Jest 1:19am a ja nie mogę spać. Jakie są tego skutki?

*rozpiszę się na dole, nie wiem czy jest po co liczyć na coś ciekawego heh*

 Można by powiedzieć, że w dzisiejszych czasach trudno o "miłość idealną". Taką, która będzie trwała wiecznie, bla bla bla...
 Idealną okazję do przekonania się o tym miała Luna Lovegood, która przeżywała swój najgorszy czas. Wierząc w nieskończoną miłość od Ralfa nie wahała się przed zostawieniem wszystkiego tylko dlatego, że ją o to poprosił. Jak się to skończyło? Cóż, szybko można o tym opowiedzieć.

 Otóż Luna, dwudziestosześciolatka o nazwisku dosyć znanym w świecie magii właśnie stała na wzgórzu, na którym jeszcze dziesięć lat temu stał jej dom. Po bitwie wiele się zmieniło, jej ojciec opuścił Londyn i wyruszył w daleką podróż w poszukiwaniu pewnego pożądanego przez niegi gatunku rośliny.
 Nie było go od dawna, a jakiś czas temu młoda kobieta dowiedziała się, że Ksenofilius nie zamierza już wrócić. Rodzinny dom Lovegoodów został zburzony, a na jego miejscu powstało małe miejsce Luny. Niby nic wielkiego, niewielka chatka wyczarowana przed kilkoma miesiącami. Ale to było coś jej.

 Siedząc na trawie i wpatrując się w księżyc, który dzisiaj jasno świecił w pełni, rozmyślała nad wieloma kwestiami. Głównym tematem był Ralf, który krótko mówiąc, postanowił zostawić Lunę. Dla kogo? Absolutnie nie miała pojęcia. Bolało ją to, ale nic nie mogła zaradzić na to, co odczuwała. Więc pozwoliła sobie na chwilę cierpienia w milczeniu. Chciała skorzystać z tego, że miała chwilę na bycie samą.
Inną kwestią było natomiast to, że prawdopodobnie zostanie sama przez najbliższy czas. Z pozycji siedzącej pochyliła się do tyłu, opierając się na łokciach. Uniosła głowę w górę.

 Gwiazdy rozświetlające niebo były widokiem, w jakim od lat była zakochana od dziecka. Nie raz wychodziła nocami na zewnątrz, by podziwiać niezbadane obszary nocnego nieba. Było to coś, co zawierało tajemnicę, a jednocześnie było czymś tal fascynującym. Można by pomyśleć, że zachwycanie się nocnym niebiem nie jest niczym szczególnym. Ale dla niej zdecydowanie takie właśnie było. Widząc przemykającą po czarnym niebie gwiazdę, pomyślała o tylu niespełnionych pragnieniach.

 - Gdybyś tu był... - Słowa wypowiedziane szeptem były pragnieniem, o jakim nigdy nie powiedziała. Na co dzień była raczej zamknięta, nie mówiła o swoich marzeniach i celach. Teraz wreszcie mogła być otwarta na cały świat, jaki rozciągał się tuż nad nią.

 Wtem gwałtowna myśl pojawiła się w jej głowie. Pewien jakże spontaniczny pomysł, który po prostu gdzieś zakwitł i jakby rozwijał się z każdą kolejną sekundą. Luna szybko podniosła się z ziemi, otrzepując ubrania. Poszła do wnętrza domku, do małej torebki wpakowując potrzebne rzeczy. Oczywiście pomogła sobie zaklęciami, bo to bardzo ułatwiało życie.
   Czas mijał szybko, a ona już niebawem była gotowa. Zupełnie spontaniczny pomysł, który wpadł do jej głowy mógł wprowadzić wiele zamieszania i cóż... To może być ciekawe.

Teleportując się niewiele miała do stracenia, po prostu w jednej chwili stała na wzgórzu, a teraz znalazła się na jednej z niemieckich dzielnic, chowając się za jednym z budynków. Przecież nie mogła trafić na środek ulicy. Odczekała chwilę i ruszyła za tłumem, szukając jakichś oznak obecności czarodziei, lub kogoś kto mógłby jej tę drogę wskazać.

 Przy pomocy kilku osób wreszcie trafiła do berlińskiego odpowiednika Dziurawego Kotła. Było tu bardzo podobnie i szybko Luna zrozumiała co i jak. Chciała tu zostać przez jakiś czas, spróbować czegoś nowego. Po prostu zmienić wszystko o sto osiemdziesiąt stopni chociaż na chwilę.

*

Trochę się ta chwila przedłużała, bo od czterech tygodni Luna pracowała w pewnej księgarni, która sprzedawała głównie książki o magicznych stworzeniach i roślinach. Coś idealnego dla niej. Nie była tu sama, bo jej współpracownik Chris ciągle otrzymywał jej towarzystwa i ani trochę nie mogła powiedzieć, że jej to przeszkadzało. Szczerze polubiła pełnego energii bruneta, który za wszelką cenę próbował zwrócić na siebie jej uwagę.
To było na swój sposób urocze, bo rok młodszy czarodziej czasem zachowywał się niczym siedemnastolatek. Tak, jakby nigdy nie dorósł całkowicie.
 Do tego bardzo często prosił Lunę o jakieś spotkania po pracy, a ona naprawdę polubiła to, jak była przez niego traktowana.

 Niczym dziwnym nie było więc, kiedy dwa miesiące później zaczęli się ze sobą spotykać. Początkowy dystans powoli zanikał, a ich relacje coraz bardziej się zacieśniły.

 Niewiele osób zdziwiło się, kiedy rok i trzy miesiące później Luna stanęła na ślubnym kobiercu po raz drugi, zostając żoną Chrisa.

 Luna nie tęskniła za Londynem. Owszem, chciałaby spotkać swoich przyjaciół, ale minęło już wiele czasu. Teraz jej życie było tutaj, pośród osób, które były tak podobne do niej.

 - Czy gdybyś mogła cofnąć się w czasie, zostałabyś w Londynie? - Chris wiele razy miewał wątpliwości, ale Luna zawsze rozwiewała je swoim szczerym uśmiechem i błyskiem w oku.
 - Nigdy.

*
I've got so much left to say.

Okay, więc...
Za cztery godziny muszę wstać do szkoły ups.
Nie wiem, czy ten post jest znakiem całkowitego powrotu. Po prostu niedawno czytałam te komentarze, które pojawiły się na blogu i tak mnie coś ruszyło...

Mam nadzieję, że pojawię się znowu już niedługo. Czas na wielkie zmiany moi drodzy :-)

 A więc jest tyle rzeczy, o których chciałabym Wam opowiedzieć, ale to blog z opowiadaniami a nie o moim życiu upsik.

Jednak się nie rozpisałam

 With all the love,
 Rey.

19 października 2016

Rok Wiecznej Magii

Okej... to nie jest nowa miniaturka, a raczej podsumowanie tego, co dzisiaj nadeszło. Tak, rok temu powstała Wieczna Magia.

19 października 2015 to dzień, który być może zmienił więcej, niż by się wydawało. To całkiem śmieszne, jak wiadomość "Wiesz co, napisałabym coś " sprawiła, że teraz jestem tu, gdzie jestem.

Bo hej, rok temu napisałam "Harry i Hermiona" - post na pół strony, a teraz? Moje opowiadania do szkoły mają po 20-35 stron, a do druku już niedługo idzie moja pierwsza książka. Można wyobrazić sobie lepszą sytuację?

 Tak mi jakoś dziwnie, pisać coś takiego. Z blogiem na pewno się jeszcze nie żegnam i obiecuję, że powrócę już niedługo. Narazie po prostu chciałabym skupić się na pisaniu swojego "dzieła".
Nie obiecuję nic bo nie wiem, kiedy pojawi się nowy post. Póki co mogę jedynie podziękować Wam za to, że tu jesteście. Być może gdyby nie takie statystyki, jakie mamy, przestałabym pisać. Być może gdyby nie komentarze, także bym przestała?

  Nie wyobrażam sobie co by było, gdybym przestała wtedy pisać. Cieszę się, że mimo wszystko się nie poddałam, bo hej! Skończyłam tu, gdzie jestem i bardzo mi się to podoba.
 
Tak więc dzisiaj mija rok bloga, oraz rok od dnia, w którym zaczęłam pisać. Chyba po prostu muszę Wam podziękować, bo bez Was pewnie by mnie tu nie było.

Dziękuję i obiecuję, że to nie koniec.
 Raven

17 września 2016

Czas powiedzieć "Do widzenia"?

Hej.
Kurczę, nie wiem jak ująć to, co chcę napisać.
Myślę, że tytuł sam w sobie wyraża dużo.
Blog znaczył i nadal znaczy dla mnie naprawdę wiele. Ostatnio jednak moja inspiracja do pisania postów zanikła właściwie do zera.
Tak więc chciałam Wam powiedzieć, że na jakiś czas... zniknę.
Ale wrócę. Nie byłabym w stanie zostawić tego wszystkiego.
  Obiecuję, że postów będzie jeszcze dużo. Nie pozbędziecie się mnie tak łatwo.
Po prostu mam dużo na głowie,  więcej niż niektórzy myślą. Tak więc,  to nie koniec i nie mogę powiedzieć "Żegnam".

Do widzenia.
Raven.

4 września 2016

Hermiona i Ginny

   Dziewczyna spojrzała na swoje odbicie po raz ostatni i poprawiając włosy, wyszła z łazienki.  Dzisiaj sobota, jeden z ostatnich weekendów w tym roku szkolnym i ostatnia wycieczka do Hogsmeade. Umówiła się razem z Ronem, Harrym i Hermioną. Cieszyła się na spotkanie z nimi poza szkołą. Mogli pójść na kremowe piwo, kupić smaczne słodkości i nie przejmować się egzaminami, które zaczynają się już za cztery dni.
  Ginny skierowała się do Sali Wejściowej w oczekiwaniu na przyjaciół. Trójka Gryfonów przyszła już po kilku minutach. Posłali dziewczynie uśmiech i całą czwórką udali się do pobliskiej wioski.

- No to ja mu mówię, że nigdy nie chciałem pracować z eliksirami! Jak można się tym w ogóle interesować... - Prychnął Ron, po czym otrzymał uderzenie w żebra od Hermiony.
- Ron! Dla niektórych jest to naprawdę interesujące, to ty jesteś po prostu ograniczony. - Odgarnęła swoje włosy po czym zaśmiała się pod nosem. Od godziny siedzieli w Miodowym Królestwie, pijąc kremowe piwo i rozmawiając o ostatnich dniach w szkole. Było... w porządku. Ginny szczerze cieszyła się z chwil spędzonych razem i właściwie nie mogła doczekać się wakacji, kiedy każdy dzień będą mogli spędzać razem.

Ron rozejrzał się i pomachał w nieznanym reszcie kierunku.
- Harry! Ron! - Chodźcie, musicie to zobaczyć!  - Szesnastoletni chłopak podbiegł do stolika. Spojrzał na nich, a chłopcy tylko posłali dziewczynom krótkie, przepraszające spojrzenia. Ginny uśmiechnęła się pod nosem. Chyba nadszedł na to czas.
- Hermiono... mogę ci coś powiedzieć? - Zaczęła, rzucając jej niepewne spojrzenie. Szatynka przytaknęła entuzjastycznie, ale widząc zmartwiony wzrok młodszej dziewczyny, jej uśmiech zmalał. Chwyciła dziewczynę za rękę, przyglądając się jej z uwagą.

- Wcześniej Ci nie mówiłam, ale... pojawił się... ktoś. - Mruknęła, spuszczając wzrok. Bała się jej reakcji na następne słowa. - Ale nie wiem, jak zareagujesz bo... bo to dziewczyna. - Dodała.

Nie patrzyła na przyjaciółkę i puściła jej rękę. Kiedy nie dostała jakiejkolwiek odpowiedzi, poczuła łzy cisnące się jej do oczu.
- Przepraszam ale... muszę iść. - Wstała i pospiesznie opuściła pomieszczenie, ukrywając twarz za kurtyną miedzianych włosów.

Skierowała się do swojego ulubionego miejsca. Usiadła na małej ławce oddalonej o kilkadziesiąt metrów od najbliższych odwiedzanych terenów. Czuła słone łzy, których już nie miała zamiaru powstrzymywać. Sapnęła cicho, biorąc głęboki oddech.
Co mogła powiedzieć? Że od ośmiu głupich miesięcy czuje do swojej najlepszej przyjaciółki coś więcej?
- Ginny, o co chodzi? - Usłyszała głos. Wstała z ławki, stając na przeciwko Gryfonki.
- O ciebie chodzi... O to, że po ośmiu miesiącach znalazłam w sobie odwagę! Zakochałam się w tobie i mam tego dosyć! - Krzyknęła, ale w okolicy na ich szczęście nikogo nie było. Dziewczyna zaczęła wykonywać gwałtowne ruchy rękami, hamując kolejną falę płaczu.

Szatynka złapała ją za nadgarstki, przysuwając jej ciało bliżej siebie.
- Przepraszam, dobrze? Nigdy nie będę w stanie poczuć do ciebie tego samego. Przepraszam, że muszę to zrobić. Ale nie chcę być dla ciebie problemem. Zaczęła się odsuwać, ale Ginny chwyciła ją za rękę.
- Pocałuj mnie. - Stwierdziła stanowczo. Hermiona rzuciła jej zaskoczone spojrzenie. - Chcę chociaż raz poczuć coś, czego nie będę mogła nigdy więcej. - Szepnęła.

- Nie chcę robić ci nadziei... - Zaczęła, ale szybko urwała, widząc łzy w oczach młodszej dziewczyny.
- Jeden raz. Proszę... - Szepnęła. Nie myśląc wiele chwyciła Hermionę za kark i przyciągnęła ją do siebie.

Kiedy ich usta dzieliły tylko milimetry, Ginny w głębokim poważaniu miała wszystko, co się działo wokół nich. Pocałowała starszą dziewczynę. Zrobiła coś, na co czekała od tak długiego czasu. Czuła, jakby w jej wnętrzu wybuchł ogień niemożliwy do ugaszenia. Jej serce biło tysiąc razy szybciej niż normalnie. Pogłębiła pocałunek w momencie, kiedy Hermiona westchnęła cicho.

Odsunęły się od siebie po chwili która dla dziewczyny była jedną z najlepszych w życiu.
- Przepraszam, Gin. - Szepnęła, po czym odbiegła, zostawiając dziewczynę samą z myślami.

*
Bum.
Mały przypływ inspiracji tak oto się skończył. Mam nadzieję, że jest w miarę ok haha.
Nie bardzo wiem co napisać, więc no.

Zapraszam do komentowania i zostawiania +1 😁

Edit: Miałam coś dopisać ale zapomniałam więc no xd
"To była najpiękniejsza śmierć w moim życiu" ~ Patryk 2k16

Zadowolony? XD

Raven

24 sierpnia 2016

Hinny / Drarry

Możecie ten post potraktować jako sequel poprzedniego Hinny --> Poprzednie Hinny




 - Nie... Nie możesz. - Cichy głos Harry'ego rozbrzmiał w pomieszczeniu. Patrzył pustym wzrokiem na swoją żonę. Ginny miała łzy w oczach, ale nic nie mówiła. Wzruszyła tylko ramionami i spuściła wzrok.
 - Wiesz, że prędzej czy później tak właśnie by się to skończyło. Przykro mi, że jesteś zły. Ale nie zamierzam przepraszać za to, że nic do ciebie nie czuję. Teraz pójdę spakuję się i wyjdę. Miło było. - Powiedziała, po czym po schodach wbiegła na piętro. Sięgnęła po niewielką torebkę, w której dzięki zaklęciu zmieściła wszystkie swoje rzeczy. Po kilkunastu minutach usiadła na podłodze i oparła się o ścianę. Rozejrzała się po sypialni, która nagle wydawała jej się obcym miejscem. Z cichym westchnieniem podniosła się i wyszła z pokoju. Zeszła po schodach i zobaczyła, jak Harry siedzi na kanapie w salonie. Niepewnie podeszła do niego, po czym położyła mu dłoń na ramieniu.
 - Nie martw się Harry. Zasługujesz na kogoś, kto szczerze cię pokocha. - Powiedziała, po czym skierowała się do drzwi.
 - Żegnaj. - Wyszła. Zostawiła Harry'ego samego z myślami.

Minęło kilka godzin. Nadal nie ruszył się z miejsca. Nadal patrzył pusto w ścianę. Nie wiedział, co robić. W pewnym sensie ją rozumiał. Gdyby był z kimś, kogo nie kochał, czym prędzej zostawiłby tą osobę. Nie ma sensu być w związku bez uczuć. Westchnął cicho, po czym wstał z kanapy. Rozejrzał się i poczuł pustkę. Nie będzie kogoś, kto będzie na niego czekał. Nie będzie osoby, która przywita go od razu, kiedy wróci do domu. Wiedział, że musi dać sobie trochę czasu. Było już późno, kiedy kładł się do łóżka. Zasnął, mając przed oczami wizje wspólnie spędzonych chwil.

*

 - Kocham Cię, Harry. - Powiedziała, rzucając się mu na szyję. Kochała go. A oświadczyny w pierwszy dzień roku były fantastyczne. Nie mogła lepiej wyobrazić sobie tej chwili. Pomyślała, że w takim stanie mogą trwać wiecznie. 
 - Nigdy mnie nie zostawiaj, dobrze? - Szepnęła, odsuwając się na kilkanaście centymetrów. Nie odpowiedział, a jedynie skinął głową, składając na jej ustach krótki pocałunek. 


*

  Siedzieli w jednej z kawiarni, śmiejąc się. Uwielbiali spędzać ze sobą czas. Znowu odwiedzili Japonię, zgodnie z obietnicą Harry'ego. Właściwie nie tak ważne było, gdzie się znajdowali. Najbardziej cieszyło ich to, że mogą być razem.

*

  Chłopak wyrwał się ze snu i otworzył oczy. Jedyne co widział, to poszarzały sufit. Westchnął bezgłośnie i spojrzał na zegar wiszący na jednej ze ścian. Była czwarta rano. 
Wiedział, że już nie uśnie. Podniósł się, a swoje kroki skierował w stronę kuchni. Wszedł do pomieszczenia i przeczesał dłonią rozczochrane włosy. Zaczął robić sobie kawę, po czym rozejrzał się. Nie widział żadnych zmian, ale na co liczył? Jego głowę nadal zaprzątała Ginny. Zrobił sobie szybko ciepły napój i wyszedł z domu. Poszedł w stronę ogrodu. Usiadł na niewielkiej ławce i spojrzał na pozbawione koloru niebo. Było dosyć zimno, ale nie przejmował się tym. Wziął łyk z kubka i zaśmiał się pod nosem. 
 - Czarna kawa, samotna noc. - Zaczął myśleć o tym, co musi zrobić w najbliższym czasie. Nic nie przyszło mu do głowy. Zdawał sobie sprawę z tego, że już niedługo będzie musiał wrócić do pracy. Na szczęście miał jeszcze, choć niewiele, wolnego.

 Spędził na dworze jeszcze trochę czasu. Zdążył wypić kawę i zobaczyć wschód słońca. Uwielbiał patrzeć na poranne słońce. Wydawało mu się, że początek dnia zawsze może przynieść nowe możliwości. Przymknął powieki. Tęsknota uderzyła w niego nagle i bardzo mocno.
 - Bez ciebie jestem tylko smutną piosenką. - Zanucił i wstał z ławki. Wszedł do domu i szybko odstawił pusty kubek po kawie. Udał się do sypialni. Rzucił się na łóżko i zapragnął jej obecności obok siebie. Ginny była jego światem i wiedział, że szybko się to nie zmieni. Mógł udawać, że wszystko jest w porządku. Że wcale nie tęskni. Ale czy tak było naprawdę?

Westchnął cicho i pomyślał o tym, że będzie lepiej. Przecież musi.
Zasnął. Kiedy się obudził, było późno. Dziwił się, że przespał cały dzień, choć zwykle usypiał na trzy czy cztery godziny. Nie widział sensu w wychodzeniu z łóżka. Po prostu leżał wgapiając się w sufit. Minęło dużo czasu, ale nie zwracał na to uwagi. Pomyślał tylko o tym, że powinien coś zjeść.
Niechętnie podniósł się z łóżka i przecierając twarz dłonią poszedł do kuchni. Zajrzał do lodówki i chwycił kilka warzyw. Po kilku minutach siedział przy długim stole jedząc sałatkę. Przeżuwał bezmyślnie posiłek, patrząc w widok za oknem. Nie było to nic specjalnego, z tej perspektywy widział ulicę, która o tej godzinie była pusta i pozbawiona życia.
Po skończeniu jedzenia Harry wstał i po prostu wrócił do łóżka. Położył się, podpierając głowę na ramieniu. Patrzył w sufit i myślał. Nie wiedział, ile czasu minęło, po prostu obserwował sufit, ściany, cokolwiek.

Dzień, drugi, trzeci. Czwarty dzień był taki sam. Spędzony na gapieniu się w sufit i myśleniu na tym, co by było, gdyby Ginny nadal go kochała. Na pewno nie byłby w takim stanie, w jakim jest teraz.

Piąty, szósty, siódmy. Czy ktokolwiek o nim pamięta? Nikt się do niego nie odezwał od tygodnia.

Ósmy, dziewiąty, dziesiąty. Pustka zaczęła go przerażać. Nie czuł kompletnie nic, był wyprany z wszelakich emocji. Każdy wydawał się o nim zapomnieć.

Jedenaście, dwanaście. Trzynastka to podobno pechowa liczba. Był pewny, że to nie będzie nic dziwnego. Po prostu kolejny dzień spędzi w samotności.

Czy był zdziwiony, kiedy usłyszał pukanie do drzwi?

Wciągnął na siebie losowe ubrania i zszedł po schodach. Pukanie nasiliło się.
Stanął przed wejściem i zastanowił się, kto może go odwiedzić. Nie liczył na przyjaciół. Ale czy mógł ich w ogóle nazwać swoimi przyjaciółmi?

Czy był zdziwiony, kiedy w jego drzwiach stanął Draco Malfoy?

 - Co ty tu robisz? - nie silił się na zły ton, nie miał na to siły. Chłopak obrzucił go chłodnym spojrzeniem i odetchnął.
 - Mogę wejść? - Zapytał. Harry bez słowa odsunął się, dając mu wstęp do swojego domu. Nie wiedział, dlaczego nie miał nic przeciwko. Może po prostu brakowało mu kontaktu z kimkolwiek?
 - Martwią się o ciebie. Nie przychodzisz do pracy, nie ma z tobą kontaktu. Wysłali mnie, żebym dowiedział się co i jak. - Wzruszył ramionami, patrząc na Harry'ego.
 - Chwilowa przerwa... - Potarł ręką szyję i spuścił wzrok. Dziwnie czuł się w obecności blondyna. Zawsze się nienawidzili, choć kiedy poszli do pracy, ich stosunki się ociepliły. Nie byli dobrymi przyjaciółmi, czy chociażby przyjaciółmi. Po prostu nie miotali w siebie zaklęciami na prawo i lewo i byli w stanie powiedzieć sobie "cześć".
 - Chwilowa przerwa... - Mruknął. - Potter, co się dzieje? - Zapytał, podchodząc bliżej. To nie tak, że się martwił... On po prostu... Chciał dobrze spełnić swoje zadanie.

 Czy był zdziwiony, kiedy zobaczył łzy połyskujące w zielonych oczach?

Harry szybko się opanował. Zacisnął pięści i wzruszył ramionami.
 - Nic wielkiego. Chyba będę miał więcej czasu na pracę, bo na miłość nie potrzebuję już czasu. - Prychnął po czym zaśmiał się. Nie wiedział, dlaczego to powiedział. Może wyczuł autentyczną troskę w słowach Malfoya? W każdym razie obiecał jeszcze, że jutro pojawi się w pracy. Kiedy zamknął drzwi za chłopakiem. Westchnął bezgłośnie i oparł się o drzwi. Czas wrócić do życia.

Następny dzień nadszedł zdecydowanie za szybko. Harry przygotował się do pracy i po chwili był w Ministerstwie Magii. Z tego co wiedział, nie czekało go nic ciekawego. Siedział za biurkiem, bawiąc się różdżką. Choć nie mógł tego zobaczyć, przez cały czas był obserwowany.

Kolejne dni sprowadziły rutynę. Harry zastanawiał się, po co ma przychodzić do pracy, skoro nic go nie czeka. Znowu spędzał kilka godzin siedząc bezczynnie i odliczając czas do końca.

Kolejne dni były okazją, by go obserwować. Nie podchodził już do pracy z tym samym entuzjazmem i Draco szybko to spostrzegł. Nie wiedział dokładnie, co stało się z Harrym, jednak miał zamiar się tego dowiedzieć. Do chłopaka dotarło powoli, że nie jest w stanie patrzeć na bruneta obojętnie.

Minął tydzień, od kiedy Harry wrócił do pracy. Nie mógł zaprzeczyć, że czuł się odrobinę lepiej, mogąc oderwać się od złych myśli. Z upływem czasu czuł się coraz lepiej.
 Jednak nadal nie był świadomy tego, jak często obserwowany jest przez współpracownika.

 Minęły cztery tygodnie od kiedy pracuje. Przestał utrzymywać kontakt z Ronem i Hermioną. Coraz bliżej był za to z Malfoyem. Mimo wszelkich obaw był zadowolony z tego, w jakim kierunku zmierza ich relacja. Spotkali się nawet kilka razy poza pracą. Niby zwykłe wyjście, na kawę czy gdziekolwiek znaczyło dla niego więcej, niż powinno.
Właśnie kończył swoją pracę i podszedł do windy, oczekując cierpliwie na jej przyjazd. Było już późno i niewiele ludzi kręciło się po ministerstwie. Do innych wind wsiadła reszta osób, a Harry jako jedyny wszedł do jednej z nich. Drzwi zaczęły się zamykać, kiedy ktoś zablokował je butem. Draco Malfoy wtargnął do środka widocznie zirytowany. Stanął po przeciwnej do Harry'ego stronie windy ze złością na twarzy.
 - Draco, coś się stało? - Zapytał niepewnie. Wiedział, że blondyn może nie wytrzymać i zacząć krzyczeć bez powodu.

 Czy był zdziwiony, kiedy Draco przyparł go do ściany?

 - Tak! Ty się stałeś Potter! Nie mogę wyrzucić cię z głowy i mam tego dosyć. - Powiedział zirytowany, niespodziewanie całując bruneta. Harry, z początku zaskoczony, zaczął wewnętrznie skakać z radości. Uśmiechnął się na myśl o tym, że blondyn czuje do niego to samo. Chwycił dłonią jego kark, przysuwając go do siebie jeszcze bliżej. Czas jakby przestał istnieć do momentu, kiedy winda się zatrzymała.
 Opanowani i z niewielkimi uśmiechami na ustach wyszli, kierując się w dwie zupełne inne strony.

Minęły dwa miesiące, od kiedy Harry wrócił do pracy. Było dobrze. Miał Draco, który sprawiał uśmiech na jego twarzy samą swoją obecnością. Powróciło uczucie, że jest dla kogoś ważny. Mogli widzieć sie w pracy i poza nią, cieszyli się wspólnie spędzonym czasie w jakiejkolwiek formie.

Harry siedział spokojnie za biurkiem. Minęło kilka dni od ostatniej "poważniejszej" akcji.
Wszystko było w porządku. Do czasu. Ktoś wbiegł. Harry słyszał krzyk i pokrótce dowiedział się o co chodzi. Atak byłych śmierciożerców. Zerwał się z miejsca razem z resztą aurorów. Dowiedzieli się jeszcze, gdzie mają się udać. Teleportowali się natychmiastowo, lądując na skraju Zakazanego Lasu. Harry przez chwilę zastanawiał się, jakim cudem udało im się dotrzeć pod Hogwart. Nie miał jednak więcej czasu na zastanawianie się, gdyż musieli pobiec do wejścia i pomóc. Minęła chwila, a byli już w Sali Wejściowej. Rozglądali się i rozdzielili, w kilkuosobowych grupach przeszukując szkołę. Harry pociągnął za sobą Draco. Pobiegli do Wielkiej Sali, a za nimi kilka innych osób. Nie byli zdziwieni, gdy to tam znaleźli grupę popleczników Voldemorta.

Zaczęła się walka. Zaklęcia krzyczane przez obydwie strony zakłóciły ciszę. Kolory rozświetliły salę.
Nagła cisza. Prosty, zielony strumień zmierzający w stronę Harry'ego. Nie umiał się bronić.
Nie wiedział, co zrobić.

Czy był zdziwiony, kiedy nagle pojawił się przed nim Draco, przyjmujący na siebie zaklęcie?

Poczuł odrętwienie. Upadł tuż obok chłopaka. Nie ruszał się. po prostu patrzył na jego zastygłą twarz. Poczuł łzy napływające do oczu. Krzyki, światła. Wszystko ustało w jednym momencie.
 - Draco... - Szepnął. Ścisnął jego chłodną rękę i przestał kontaktować.


 Czy był zdziwiony, kiedy w salonie zobaczył małe pudełeczko i kartkę?

Zatrzymał się w pół kroku. Wstrzymał oddech i starał się uspokoić. Spojrzał na otwarte pudełko obite czerwonym materiałem. Widział jego zawartość.

Szeroki, srebrny pierścień przyozdobił jego palec. Drżącą ręką chwycił niewielką, złożoną kartkę. Na widok prostego, lekko ozdobnego pisma ścisnęło mu się serce.

Przepraszam, ale tak to się musiało skończyć. 
Wiedziałem o ataku, ale nic z nim nie zrobiłem.
Przepraszam za wszystko. Pierścionek możesz potraktować jako dowód miłości.
Nie mogłem doprowadzić do Twojej krzywdy. 
Kocham Cię i przykro mi, że właśnie tak kończymy.
Draco. 

PS. Nie mogłem zostawić wszystkiego. W sypialni czeka coś na Ciebie.

Łzy spłynęły na papier, kiedy Harry wciąż patrzył na jego podpis.
Czekał aż wróci i powie, że to wszystko to głupi żart. Chciał krzyczeć, jednak nie był w stanie. Zamiast tego swoje kroki skierował po schodach. Wszedł do sypialni, patrząc na plik kopert leżący na szafce nocnej.
Wiedział, że je przeczyta. Teraz po prostu nie był na to gotowy.
 - Bez ciebie jestem tylko smutną piosenką. - Szepnął, czując łzy spływające po policzku.


**

Nie zabijajcie.
Ok, mam dosyć dużo do napisania, więc jeśli nie chcesz się nudzić to możesz to ominąć.
Po pierwsze: WOW. Halo, mamy prawie 85 tysięcy wyświetleń. Kto to robi? Naszym aktualnym celem jest zdobycie 100 tysięcy do dnia naszych urodzin (początek października). Jak może pamiętacie (albo i nie) z tej okazji mamy zamiar... ugh XD... się Wam pokazać. Na pewno pojawi się coś jeszcze w związku z tym, jednak na razie nie wiemy jeszcze, co to będzie.

Po drugie: Pierwszy komentarz pod tym postem będzie równo setnym na blogu!

Po trzecie: Ostatnio posty są rzadziej, jednak zaczęłam pisać też na wattpadzie, a nie chcę zaniedbać ani bloga, ani wattpada. Posty na blogu jednak ostatnio są dłuższe i trochę lepszej jakości niż kilka miesięcy temu, co chyba da się zauważyć.

Po czwarte: To moje pierwsze Drarry i jestem jak "CO TO JEST?" naprawdę xd Mam nadzieję, że miniaturka jest całkiem ok. Planuję napisać trzecią część (to jest druga), gdzie Harry czytałby listy od Draco. Czytalibyście?

Po piąte: Potrzebuję pomocy! Poszukuje jakichś smutnych piosenek, a im więcej tym lepiej. W końcu takich nigdy za dużo C:

Po szóste (i chyba ostatnie xd): Zapraszam do komentowania i zostawiania +1 bo to baardzo motywuje.

Jesteście najlepsi <3
Raven