31 października 2015

Syriusz i Lily

Chcę Wam podziękować za 1000 wyświetleń :*
Każdy dzień to jeszcze większa motywacja, by pisać... Dziękuję

*****

Lily biegła na oślep ulicami Doliny Godryka Gryffindora.
Nie mogła uwierzyć w to co się stało zaledwie kilkanaście minut temu. 
Dzisiaj, w Noc Duchów, kiedy wszystko miało toczyć się codziennym ciągiem wydarzeń, zmieniło się całe jej życie. A miało być tak pięknie...

Kobieta siedziała na dywanie i obserwowała, jak jej syn bawi się jej różdżką. 
Gdy ją położył ona podniosła ją i wyczarowała różnokolorowe wzory, które utrzymywały się przez chwilę w powietrzu i znikały. Obok siedział James, obserwując poczynania syna.
Ich chwile radości przerwało donośne stukanie do drzwi. 
Kto o tak późnej godzinie mógłby ich odwiedzić ? Łapa, który nudził się tego wieczoru?
James wstał i powiedział tylko w kierunku żony
 - Zaraz sprawdzę kto to. - Skierował się w kierunku drzwi wyjściowych.
Ledwo dotknął klamki, drzwi wyleciały z hukiem na ziemię, zwalając mężczyznę z nóg.
Spojrzał na górującą przed nim postać. Sam Voldemort stał przed Jamesem patrząc na niego z pogardą. Już chciał powiedzieć coś do leżącej przed nim postaci, gdy ten krzyknął przerażony
 - Lily! To ON! Bierz Harry'ego i uciekaj! LILY!!! - chciał coś jeszcze dopowiedzieć, jednakże Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać wypowiedział z mocą zaklęcie
 - Avada Kedavra! - pojawił się tylko błysk zielonego światła. Po chwili martwe ciało Jamesa Pottera leżało bezwładnie na podłodze.
Sami Wiecie Kto zmierzał w stronę odgłosów, które słyszał ze znajdującego się nieopodal pokoju.
Wszedł tam, widząc, jak Lily, ta szlama mówi coś do swojego syna.
Czarny Pan wiedział, że to ten chłopak musi zginąć. Jednak kobieta zasłaniała Harry'ego swoim ciałem. Ta uparcie stała, nie chcąc dać czarodziejowi dostępu do jej syna.
W końcu Voldemort, niecierpliwiąc się odepchnął ją, a ta straciła równowagę i opadła ciężko na posadzkę. Patrzyła ze łzami w oczach, jak Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać rzuca śmiertelne zaklęcie na Harry'ego Pottera. Nagle pociemniało jej przed oczami.
Straciła przytomność, pogrążając się w ciemności...
Ocknęła się po kilkunastu minutach. Z każdą sekundą powoli docierało do niej to co się stało.
Pragnęła, aby był to tylko zły sen...
Jednak, gdy wstała, zobaczyła coś, co prawie ponownie zwaliło ją z nóg. Harry Potter, trzynastomiesięczny chłopiec, ten którego tak kochała... Teraz leżał martwy. Miał zamknięte oczy.
Wyglądał trochę, jakby spał. Ale Lily znała prawdę. Tak, on zasnął. Kłopot w tym, że już nigdy się nie obudzi.  Kobieta poczuła ukłucie w sercu.
Oparła się o ścianę. Stwierdziła, że da radę utrzymać równowagę. Przeszła kilka kroków, jeden po drugim. Ponownie oparła się o chłodną ścianę. Minęła ciało swego syna, czując jak jej serce zaczyna coraz mocniej bić. Wyszła z pokoju, czując zawroty głowy. Teraz czekał ją kolejny szok.
Tuż przy drzwiach znajdowało się ciało jej męża. Poczuła kolejne ukłucie bólu.
Uklękła przy nim. Po raz ostatni, drżącą ręką dotknęła jego zimnego policzka
 - James... - szepnęła. Po jej policzkach spłynęły łzy. Rzuciła spojrzenie na jego nieruchome ciało.
Podniosła się. Nie mogła tu zostać. 
Wybiegła z domu. Łzy utrudniały jej widzenie. Biegła na złamanie karku, chociaż nawet nie wiedziała jaki był cel jej drogi. W końcu, gdy wybiegła już z Doliny Godryka zatrzymała się na chwilę opierając się na jakimś drzewie. Odetchnęła głęboko i rozejrzała się. Miejsce wyglądało trochę jak typowa mugolska dzielnica. 
     Lily nie chciała tracić czasu. Pierwsze co przyszło jej na myśl to poinformować przyjaciół o wydarzeniu. Teleportowała się. Zakręciło jej się w głowie i przez chwilę stała pochylona. Teleportacja najwyraźniej nie była dla niej.  
Kobieta stała właśnie przed Grimmauld Place 12. Podeszła do drzwi. Nim zdążyła zapukać te otworzyły się. W progu stał Syriusz. Widząc jej łzy był zaskoczony. Lily nigdy nie płakała...
Bez słowa wpuścił ją do środka. 
Weszła do środka. Jednak zrobiła tylko dwa kroki. Oparła się ciężko o ścianę i zaczęła po niej osuwać. Black szybko złapał ją i na szczęście nie upadła. 
 - Lily? Co się stało?  - zapytał, niemalże zanosząc ją do salonu i kładąc na kanapie.  Patrzył na nią. Wyglądała na wykończoną...
- On tam był... Przyszedł do nas. A James i Harry... Syriuszu on ich... - szepnęła. Przez chwilę to do niego docierało. Peter zdradził ich Voldemortowi... A ten zabił jego przyjaciela i jego syna. 
To nie miało tak być...
Syriusz przysunął się do Lily i złapał za rękę. Chciał ją pocieszyć, ale co miał zrobić, gdy sam był w rozsypce? 
Więc po prostu tak siedzieli. 
Mijały kolejne minuty, może godziny. Było nadal ciemno, więc noc jeszcze ich nie opuściła. Kobieta oparła głowę na ramieniu Syriusza. Chciała być z kimś, kto ją zrozumie. A Łapa napewno taką osobą był. Był jej przyjacielem, ale było też coś innego...
To wspomnienie pamiętała jak przez mgłę. Urodziny Glizdogona...

                              *****

Lily siedziała w fotelu i sączyła drinka. 
W tle grała głośna muzyka, tego jednego dnia ona jej nie przeszkadzała. Dziś, w urodziny Petera chciała się tylko dobrze bawić. Poza nią byli tu oczywiście Huncwoci i kilka dziewczyn które obserwowały poczynania Łapy i Rogacza. Uśmiechały się i co chwila chichotały, gdy któryś z nich na nie spojrzał. Ona siedziała w kącie i nie przykuwała niczyjej uwagi. Obserwowała tylko co robi James.  
Kochała go, ale nie  była do końca pewna, czy to działa w obie strony. 
Zauważyła, jak James mruga do jednej z dziewczyn stojących w drugim końcu sali. Spojrzał tylko na Lily i skierował się w stronę grupki. Wiedziała, że James jużtrochę wypił. Ale czy to usprawiedliwiało go do tego, by przystawiać się do innych? 
Poczuła się źle. Wstała i poszła do łazienki. Zmierzała na pierwsze piętro, gdy dogonił ją Syriusz. 
Uważała, że tak jak James jest pijany. Nawet nie obdarzyła go spojrzeniem. Szybko pokonała schody i zamknęła się w łazience. Pomieszczenie było dość oryginalnie udekorowane. No cóż, chyba nie każdy na umywalce ma rzeźbione szczury... Ale Peter właśnie w tego się zmieniał, więc miał do tego prawo, tak?
Spojrzała na siebie w lustrze. Miała zmęczone  oczy. Stwierdziła, ze dzisiaj już nic nie wypije.  Jednak czerwona szminka dzielnie utrzymywała się na jej pełnych ustach. 
Lily usiadła na podłodze. Zadrżała, gdy poczuła chłodny dotyk ściany. 
Ukryła twarz w dłoniach i przez chwilę targały nią emocje. W jednej chwili było ok. A teraz James... Nie chciała nawet wiedzieć co robił... Postanowiła wziąć się w garść. Nie mogła okazać słabości...
Wstała i otworzyła drzwi. Chciała szybko wyjść, jednak wpadła na kogoś. Szybko cofnęła się i spojrzała na osobę. 
Syriusz stał przed nią. Już nie wyglądał na pijanego, wręcz przeciwnie.
Był wyprostowany, ręce schował do kieszeni spodni. Uśmiechał się szeroko.
 - Evans, no co ty, lecisz na mnie? - zapytał i spojrzał na nią zalotnie. 
W głowie Lily zrodził się szatański plan. Ale czy nie pożałuje swojej decyzji?
No cóż, zawsze mogła usprawiedliwić się tym, że za dużo wypiła, prawda?
 - A żebyś wiedział, Łapo... - mruknęła i podeszła bliżej. Położyła dłoń na jego piersi. Spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się zalotnie. Syriusz spojrzał na nią zaskoczony, jednak gdy przysunęła się jeszcze bliżej jego spojrzenie wyrażało coś innego.
Ale nie mógł... Nie zrobi tego Jamesowi. 
To jego przyjaciel... Ale z drugiej strony...
Wiedział, co James zapewne teraz robi z tamtą blondynką... Tak. 
Black uważał, że Rogacz nie powinien tak traktować swojej partnerki. 
Więc teraz niech poniesie swoją karę...
Łapa objął przyjaciółkę w talii. Spojrzał tylko na nią łobuzersko i mruknął
 - Gdybyś miała ochotę... Spędzić ze mną czas, to będę czekał w pokoju. - patrzył na nią jak na nagrodę. Uwielbiał kobiety, ale ta jedna wydawała mu się bardziej wartościowa niż wszystkie inne. Jutro pewnie będzie miał wyrzuty sumienia... Ale zawsze będzie mógł tłumaczyć sobie ten wieczór nadmiarem Ognistej Whisky.  Poczuł, że usta Lily ocierają się o jego policzek. Odruchowo przekręcił głowę, teraz ich usta złączyły się w pocałunku. Lily położyła dłoń na jego policzku, co wywołało u niego przyjemny dreszcz. Przez chwilę trwali w tym pocałunku. Jednak dla Syriusza to było za mało. Puścił ją i odsunął się. 
 - Może nie na korytarzu, co? -  zapytał i zaśmiał się. Dziewczyna zawtórowała  mu i znowu go pocałowała. Czuli pasję, uczucie między sobą. I tak ruszyli w kierunku najbliżsżego pokoju. 
Jak się okazało był to gabinet. Syriusz potknął się o jakieś krzesło i razem wylądowali na podłodze. Lily zaśmiała się głośno. Miała taki ciepły głos...
Black trzymał swoją rękę na jej talii, drugą zaś skierował na jej nogę. Zachaczył palcami o krawędź jej szortów. Uśmiechnął się widząc zarumienioną twarz przyjaciółki. 
Nie pozostała mu jednak dłużna. Podwinęła jego koszulkę i zaczęła błądzić rękami po jego brzuchu, piersi. 
W tym momencie wydawał się jej taki idealny... Taki wprost dla niej.
- Lily, czy ty napewno tego chcesz? - zapytał jeszcze, zanim ta kompletnie doprowadzi go do utraty zmysłów. 
 - Oj Łapo... Jeszcze pytasz. - warknęła. Po chwili zamknęła mu usta kolejnym pocałunkiem. Chciała go. Teraz i tutaj...

                               *****

Kobieta siedziała na wysokim krześle. Była przerażona. Tylko czekała, aż James wróci do domu. Musiała mu coś powiedzieć. To będzie trudne, była pewna. Ale co zrobi? Teraz nie miała żadnego wyjścia. Usłyszała, że ktoś otwiera drzwi. Nie przyszła przywitać się z mężem, co miała w zwyczaju robić.
Usłyszała, że James ją woła. Powoli zeszła z krzesła i chwiejnym krokiem przeszła przez korytarz. Nie wiedziała jak mu to powiedzieć. 
- James, chodź ze mną..  - mruknęła łapiąc go za nadgarstek. Spojrzał na nią. Najpierw z niepewnościa, jednak dał się zaprowadzić do salonu.  Usiedli na przeciwległych fotelach. Lily musiała to z siebie wyrzucić...
 - James ja... - zawiesiła się - James, ja jestem w ciąży... - szepnęła. Nie wiedziała czemu aż tak źle się z tym czuła. Jednakże postanowiła się nad tym nie zastanawiać. Nie czekając na reakcję swojego męża wybiegła z domu. 
Nie wiedziała gdzie iść. Po prostu błądziła po Dolinie Godryka bez celu...

                              *****

Na wspomnienie tamtych zdarzeń zadrżała. Znów znajdowała się u Syriusza. W Grimmauld Place 12. 
Jednak teraz nie miała ani Jamesa ani Harry'ego...
- Syriusz... Ja nigdy nie powiedziałam Jamesowi prawdy. Nigdy nie powiedziałam mu, że to nie on jest ojcem Harry'ego... Przepraszam...  - zasnęła. Nie chciała się budzić. Nie w świecie, gdzie nikt jej nie rozumie...




Wooo! Skończyłam... Jestem dość zadowolona z tego postu, chyba nieźle wyszło. I już wiem, że złe emocje dają dobrą wenę... Dziękuję...

~Blue Raven

2 komentarze:

  1. Ponoć ćwiczenie czyni mistrza. I tu muszę się zgodzić.
    Opowiadanie bez dwóch zdań świetne.
    Swobodne przejście między wydarzeniami obecnymi i przeszłymi.
    Nie zauważyłam błędów ortograficznych czy językowych.
    Ciekawe przekształcenie całej historii.
    Interesujące wątki.
    Wszystko dopięte na ostatni guzik.
    Jak dla mnie - genialne :D
    Może jedynie nadal mam niedosyt co do długości, ale mogę przymrużyć na to oko :)
    Na koniec chciałabym przeprosić, że zjawiam się tu tak późno, ale cóż. Pobyt w szpitalu nie należy do najprzyjemniejszych czynności.
    Życzę dużo weny i czasu, który coraz szybciej ucieka nam między palcami.
    Pozdrawiam
    Kate xXx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo mi miło... :)
      Uważam, że jest to jedna z moich najlepszych miniaturek, fakt, długo się nad nią męczyłam... Uważam jednak, że było warto.
      No cóż życzę szybkiego powrotu do zdrowia :)
      Również pozdrawiam
      Blue Raven

      Usuń