21 października 2015

Hugo i Lilly

To było uczucie, które miało nigdy nie wygasnąć. Ale czy wszystko zawsze jest prawdą?
           
                          *****
Lily obudziła się w swoim w swoim dormitorium w domu Gryffindoru.
Wnętrze niemal całkowicie pokryte było czerwienią i złotem.
Niedługo miało rozpocząć się śniadanie w Wielkiej Sali.
Gryfonka przypomniała sobie plan na dzisiaj. Najpierw dwie godziny zielarstwa z Puchonami. Jednak na 6 roku, po SUMach niewielu ich zostało. Lily bardzo lubiła te lekcje. Uważała, że profesor Longbottom jest bardzo miły. Potem Eliksiry, następnie Transmutacja i na koniec Zaklęcia.
W końcu po kilku minutach podniosła się z łóżka i poszła się ubrać.
Po kilkunastu minutach ubrana w szkolny mundnurek zeszła do Wielkiej Sali.
 
                            ****
Hugo obudził się, tak jak ostatnio często miał to w zwyczaju, bardzo wcześnie. Wstał i poszedł do łazienki. W lustrze zobaczył 16letniego chłopaka, o ciepłych brązowych oczach,  małym uśmiechu zdobiącym usta. Postanowił przebrać się i szybko zejść na śniadanie. Założył mundurek i przyjrzał się sobie. Fakt, przez ostatnie kilka lat bardzo się zmienił. Jego siostra już skończyła Hogwart, oczywiście, z najlepszymi ocenami. Miała to po matce. Ale on ? Nie sądził, aby znalazła się choć jedna osoba, która zechce mu pomóc. Ale cóż, dość rozmyślań, czas zabrać się do nauki.
Spakował podręczniki, zabrał swoją różdżkę i zszedł na śniadanie do Wielkiej Sali.
Przy stole Puchonów siedziało o tak wczesnej porze niewielu uczniów.  Niektórzy prowadzili ze sobą rozmowy, jednak większość obecnych zatopiona była we własnych myślach. Usiadł z dala od wszystkich.  Zaczął jeść kanapkę z dżemem. Rozglądał się po pozostałych trzech stołach. Przy stole Ślizgonów siedziały, no dobra, prawie leżały dwie osoby. Przy stole Krukonów siedziało najwięcej osób, z najczęściej nosem zanurzonym w książkach. Przy stole Gryfonów było może pięć osób. Hugo pogrążył się w rozmyślaniach, gdy usłyszał kroki. Zobaczył, że w kierunku stołu Gryfonów zmierzała właśnie Lily Potter. Ach, była ona naprawdę fantastyczną dziewczyną. Byli przyjaciółmi, jednakże od pewnego czasu było to dla niego za mało. Dopiero niedawno zaczął zauważać jej urodę, inteligencję, a także chęć pomocy. Stwierdził, że jeszcze zostaną parą. Nie wiedział kiedy, ale tam właśnie miało być. Ku jego zadowoleniu czekały go teraz dwie godziny Zielarstwa z Gryfonami. Wpadł na pewien pomysł.
Lily napewno nie odmówiłaby Hugonowi pomocy, prawda ?
A on ma takie problemy z eliksirami....
Może by mu pomogła? No cóż, warto zapytać.
Po skończonym posiłku chłopak podszedł do Lily, i zadał jej pytanie
- Lily, mam do ciebie ogromną prośbę... Mogłabyś pomóc z eliksirami? Kompletnie ich nie rozumiem. - odparł na jednym tchu. Gryfonka przez chwilę patrzyła na niego, po czym uśmiechnęła się i z radością zgodziła się mu pomóc.
Hugo już nie mógł się doczekać pierwszych korepetycji. Bo kto by był cierpliwy, mając przed sobą taką dziewczynę...
Na zielarstwie profesor Longbottom opowiadał im o różnych roślinach leczniczych, by następnie zaprezentować jedną z nich. Miała duże liście o niebieskim odcieniu, a także duży zielony kwiat pośrodku. Zielarstwo nie było w jego mniemaniu niczym porywającym, jednak było dla niego lepsze niż Eliksiry czy Transmutacja. Na szczęście dzisiaj miał całkiem luźny plan, więc jeszcze dzisiaj po południu miał odbyć pierwszą lekcje z eliksirów.
Pierwsza lekcja minęła dość szybko. Następnie w planie Puchona była lekcja ONMSu z Hagridem.
Hugo rozstał się z Lily przed zamkiem. Ona skierowała się w kierunku lochów na Eliksiry z profesorem Slughornem. Lubiła te lekcje. Mimo podeszłego wieku Horacy był dosyć energicznym czarodziejem, niemal zawsze będąc w dobrym humorze. Szczególnie, gdy lekcje miał z córką Harry'ego Pottera.
Lily weszła do klasy i zajęła swoją ławkę niedaleko biurka profesora. Dzisiaj mieli przygotować próbkę Amortencji. Niewiele osób osiągnęło zamierzony według profesora skutek. Nad eliksirem Gryfonki unosiły się spiralne kłęby pary, co profesor skomentował z uśmiechem
- Tak jest Lily! Co za eliksir! Może powiesz nam, co czujesz? - zapytał Slughorn.  Dziewczyna powoli wdychała zapach eliksiru rozróżniając poszczególne wonie.
- Czuję... - wzięła głębszy wdech
- Czuję kwiaty. Ale też zapach mięty. I... - zamilkła, gdy ostatni z zapachów uderzył ją mocno. To nie było coś, co chciała by powiedzieć.
- I stare książki... - dodała szybko zakrywając twarz włosami.
Musiało jej się wydawać. Ona miałaby czuć zapach Hugona ?
Ale oni byli tylko przyjaciółmi. Ale czy tak to miało wyglądać zawsze ? Czy ona naprawdę chciała TYLKO przyjaźni? To było warte rozmyślenia.
Po chwili lekcja zakończyła się, a Gryfonka wyszła z klasy. Teraz czekała ją lekcja Transmutacji, bardzo lubiła profesor McGonagall, która była jednocześnie jej opiekunką. Lily bardzo dobrze radziła sobie ze zmienianiem przedmiotów w coś innego. Na egzaminach jako jedna z bodajże jedynie czterech uczniów otrzymała Wybitny, z czego była bardzo dumna.
    Podczas lekcji myślami błądziła gdzie indziej, co nie było w jej zwyczaju. Toteż, kiedy pani profesor poprosiła ją o odpowiedź na pytanie zadane klasie Lily ze wstydem musiała przyznać, że nie zna odpowiedzi, co przytrafiło się jej pierwszy raz na owych lekcjach.
   Uff... Potem jeszcze tylko Zaklęcia. Ale moment... No tak! Zapomniała, że dzisiaj umówiła się na korepetycje z Hugo!  Jak najszybciej chciała go znaleźć i porozmawiać. Jednak nie było to łatwe, bo gdy była na schodach te nagle zmieniły swój kierunek, przez co, poza tym, że nie znalazła chłopaka, to jeszcze spóźniła się na lekcje!
   Było jej wstyd, gdy weszła do klasy w momencie, gdy profesor omawiał już team dzisiejszej lekcji.
Jak najszybciej zajęła swoje miejsce w klasie i udawała, że nic się nie stało. Profesor Flitwick omawiał właśnie zaklęcie Aquamenti. Nauczyciel pokazał uczniom odpowiedni ruch różdżką, jeszcze raz powtórzył poprawną wymowę zaklęcia i kazał uczniom, jak to robił prawie zawsze, uczyć się w praktyce. Lily wykonała mały kolisty ruch różdżką, mówiąc wyraźnie
 - Aquamenti! - z jej różdżki wytrysnął mały strumień wody, który skierowała do wskazanego przez profesora naczynia. Tuż po niej kilku innych Gryfonów również uzupełniło naczynie. I tak minęła jej reszta lekcji.  Jako jedna z pierwszych opuściła klasę po zakończeniu zajęć. Było jeszcze dosyć wcześnie. Jednak ona zmierzała w kierunku Pokoju Wspólnego Puchonów. jednak po chwili zdała sobie sprawę, że nie wie, gdzie dokładnie znajduje się wejście do pomieszczenia.
 Poprosiła pierwszą spotkaną Puchonkę, by ta weszła do swojego Pokoju Wspólnego i zawołała Hugona. Ten po chwili już stał w drzwiach.
     Uśmiechnęła się do niego i zapytała
 - To co ? Nasze dzisiejsze korepetycje nadal aktualne ?
 - Nie sądzę, aby coś miało się zmienić. - odparł odwzajemniając uśmiech dziewczyny.
Potem uzgodnili, że za godzinę spotkają się w bibliotece, gdzie Lily postara się wytłumaczyć mu tajniki eliksirów.  Dziewczyna poszła więc do swojego dormitorium, by się przygotować. Z torby wyjęła niepotrzebne podręczniki, i w końcu została jej tylko książka od Eliksirów i pergamin razem z piórem i kałamarzem. Jako, że skończyła już lekcje, nie musiała nosić mundurka. Skorzystała z tego przywileju i założyła na siebie żółtą koszulkę z długim rękawem i dopasowała do tego jasne jeansy. Kiedy stwierdziła, że jest gotowa do wyjścia, zeszła w kierunku Wielkiej Sali, by następnie skręcić w boczny korytarz i otworzyć drzwi do biblioteki.
   W tym miejscu było coś, co ją przyciągało. Być może ten zapach starego pergaminu, który tak lubiła. Może to ta cisza? W końcu w salonie Gryfonów nigdy tak nie było. A i trzy współlokatorki nie należały do cichych dziewczyn... Tak, to miejsce bardzo lubiła.
   Usiadła przy jednym ze stolików, sięgnęła po pierwszą lepszą książkę z półki i zobaczyła, że była to jakaś stara książka, być może nawet jakiś podręcznik, bo na taki wyglądał.
Okazało się, że dotyczył on właśnie eliksirów. Pogrążyła się w lekturze tak, że nawet nie zobaczyła, kiedy Hugo przyszedł i zajął obok niej miejsce.
 - No to jak ? - zapytała, wyjmując podręcznik z torby. Jednak on nie pozwolił jej na to, bo złapał ją za rękę i pomógł podnieść się z miejsca. Nie wiedziała o co mu chodzi, jednak zaufała mu i dała się pociągnąć w stronę korytarza.
Jednak Hugo nie zauważył, jak dziewczyna dyskretnie chowa pewną książkę do swojej torby.
Hugo ciągnął za sobą Lily, aż w końcu dotarli na siódme piętro. Dziewczyna tylko patrzyła, jak chłopak przechodzi wokół ściany, najwyraźniej intensywnie o czymś myśląc.
    Dopiero po chwili zauważyła, że na ścianie, przed którą stał Hugo zaczęły formować się drzwi. Podeszła do nich, a w końcu razem z Puchonem przeszła przez drzwi.
Pomieszczenie wyglądało dość przytulnie. Nie było jakieś ogromne, ale wręcz małe. Ogień w kominku wesoło potrzaskiwał co jakiś czas. Naprzeciw niego stała kanapa. Uczniowie usiedli na niej, żadne z nich nie chciało zacząć rozmowy, która była w tym momencie tak ważna la obojga...
 - Hugo, ja.. - zaczęła Lily, ale nagle urwała.  Hugo nie chciał jej słuchać. On po prostu chciał być blisko niej. Zawsze...
Bo po co słowa, gdy oboje wiedzieli, że są niepotrzebne. Wystarczyła wzajemna bliskość, tak bardzo pożądana. Nie ma sensu już udawać. Oni to wiedzieli. Oni to widzieli. W swoich oczach mogli dostrzec te iskierki. Pojawiały się tylko wtedy, gdy byli blisko siebie.
 I to przeważyło nad wszystkim. W jednym momencie stracili poczucie czasu. Jednym, małym pocałunkiem pokazali sobie, że są dla siebie ważniejsi, niż inni by myśleli. 
Co więcej ? To było po prostu uczucie. Takie, które dla wielu już nigdy nie wygaśnie... 

                                 ****


Witam ! Po trzech dniach wreszcie napisałam tą miniaturkę. Wiem, że może nie jest fantastyczna. Ale się starałam i liczę, że jest w miarę ok. W najbliższych dniach pojawi się post od Sly a także jeden ode mnie. Powoli zaczynamy się rozkręcać, i myślę, że pojutrze (23.10) możecie spodziewać się nowego postu.

-vphelps

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz