23 października 2015

Sevmione

    Hermiona przemierzała ciemne korytarze Hogwartu kierując się w stronę lochów. Teraz czekała ją ostatnia lekcja tego dnia, mianowicie eliksiry.
    W tym roku czekały ją SUMy i chciała dobrze zdać testy z eliksirów. Szła w zamyśleniu, gdy jakiś Ślizgon popchnął ją, i zapewne upadłaby gdyby nie najbliżej przechodząca osoba.
Poczuła, że ktoś łapie ją i ratuje przed upadkiem.  Chcąc podziękować osobie, która jej pomogła, spojrzała na nią.
Szybko pożałowała, gdy dowiedziała się, że złapał ją... Profesor Snape.
- Dziękuję, panie profesorze... - odparła po czym jak najszybciej ruszyła w kierunku klasy.  Hermiona miała nadzieję, że profesor w żaden sposób nie wspomni jej o tym.
Zajęła swoje miejsce, na końcu klasy. Otworzyła podręcznik i zaczęła czytać zadany rozdział. Po kilku minutach Snape zaczął zadawać pytania dotyczące tekstu. Hermiona za każdym razem gdy ktoś nie znał odpowiedzi szybko ją mówiła, co po pewnym czasie zirytowało profesora
- Granger ! Przestań popisywać się przed klasą swoją "wiedzą"... Gryffindor traci 5 punktów! - warknął, a entuzjazm Hermiony przygasł. Po teorii nadszedł czas na praktykę. Na dzisiejszych zajęciach mieli uwarzyć Veritaserum.
Był to mocno skomplikowany eliksir, więc Gryfonka dziwiła się, że robią go już na 5 roku...
   Po godzinie stwierdziła, że jej eliksir nie wygląda źle. Był przezroczysty, unosiły się nad nim lekkie obłoki. Jednak gdy profesor podszedł do jej kociołka skomentował tylko zgryźliwie
- Oj Granger... Ty to masz poczucie humoru. Chcesz mnie rozśmieszyć tym swoim marnym eliksirem? - zapytał ironicznie.
  Gryfonka spojrzała na niego wyzywająco. Miała dość tych komentarzy. Była pewna, że jej eliksir nie jest taki zły...
Już chciała odpyskować, jednakże zanim to zrobiła Snape już zrobił jej na złość.
- Szlaban, Granger. Dzisiaj o 20 stawisz się w lochach. Będziesz czyściła kociołki. -  warknął, patrząc na nią z satysfakcją.
Hermiona po skończonych lekcjach szybko zabrała się za odrabianie pracy domowej. Musiała napisać wypracowanie z Transmutacji.
  Napisała już prawie 4 stopy pracy. Gdy skończyła  zdjęła mundurek a na jego miejsce pojawiły się jasne spodnie i brązowa obcisła koszulka z krótkim rękawem.
     Gdy stwierdziła, że jest gotowa wyszła z dormitorium i zmierzała w kierunku lochów. 
W klasie czekał już na nią profesor Snape. Hermiona była gotowa na zadanie, które na lekcji polecił jej nauczyciel. Mianowicie miała czyścić kociołki.
Już chciała poprosić profesora by pokazał jej przedmioty, które miałby być wyczyszczone, ale on powiedział, zanim zdążyła cokolwiek zrobić
 - Nie będziesz czyściła kociołków Granger. Powinnaś robić coś dla cudzego pożytku. I zrobisz... Dla mojego. - po czym uśmiechnął się obrzydliwie.
 Dziewczyna zanim zdążyła zareagować została przyparta do ściany przez  Mistrza Eliksirów. Ten zaczął ją dotykać... T nie było przyjemne uczucie, o nie. Zaczęła się bronić, krzyczała, drapała, próbowała  uderzać.
    Jednak głęboko w lochach nikt nie usłyszał jej krzyku...

*****

Hermiona siedziała zamknięta w łazience. Znowu miała koszmary... Te dzień powtarzał się dla niej codziennie. Każdego dnia cierpiała coraz bardziej. Dzisiaj już nie wytrzymała. Oparła się o zimne kafelki. Uczucie chłodu będzie ostatnim, jakie poczuje. 
Sięgnęła po swoją różdżkę. Ta była jej tak bliska przez te lata... Była jej częścią. Teraz już nigdy jej nie dotknie. Tyle razy w mugolskim świecie czytała o samobójstwach. Co prawda, nigdy nie myślała, że i ona to zrobi. Jednak pewne okoliczności teraz przeważyły. Sięgnęła po żyletkę. Myślała teraz o wszystkim. O Harrym, Ronie, Ginny, rodzicach, Snape'ie... Teraz już nic jej nie powstrzyma. 
I powiedziała ostatnie słowa
 - Przepraszam... - zamknęła oczy. 
Przyłożyła ostrze do lewego nadgarstka. Następnie zagłębiła je w skórze i przesunęła po ręce. W oczach stanęły jej łzy bezsilności. Bolało... Cholernie bolało. Jednak nie był to ból fizyczny, ale psychiczny. Upadła. Patrzyła, jak z nadgarstka sączy się krew. Czuła się tak, jakby razem z krwią wypływały wspomnienia, problemy, wszystko... Zamknęła oczy, a na jej twarzy zagościł błogi uśmiech. Teraz nie martwiła się już niczym. Aż wreszcie zamknęła oczy. I już nikt nigdy nie zobaczył brązowych oczu panny  Granger. Już nie...

-vphelps

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz