24 października 2015

Hermiona i Ginny

Hey, witam. To opowiadanie dedykuję Sly, która mi tak pomaga...
Dziękuję... 
Pisząc miniaturkę inspirowałam się tą piosenką  https://www.youtube.com/watch?v=u3dkVk3F57c


Dwie Gryfonki siedziały w Pokoju Wspólnym dumając nad wypracowaniem z Obrony Przed Czarną Magią. Profesor Snape był po prostu kochany zadając im 4 i pół stopy do napisania. Hermiona pomagała Ginny jak mogła, bowiem bardzo lubiła swoją przyjaciółkę. Właściwie Ginny była jej jedyną przyjaciółką. Z nią rozumiała się jak z nikim.
Jednak od pewnego czasu starsza z Gryfonek czuła się jakoś inaczej. Co chwila przyłapywała dziewczynę na ukradkowych spojrzeniach w jej kierunku.  Ale nie... To nie mogło być... Prawda ?
Postanowiła nie myśleć i tym. Przecież Ginny była dla niej jak siostra. Jednak fakt, że ostatnio inaczej się zachowywała był dość zastanawiający.
  
                         *****
Ginny szła korytarzami Hogwartu kierując się do Wielkiej Sali na obiad. Weszła do pomieszczenia wypatrując wszędzie pewnej Gryfonki.  Nie wiedziała, jak jej to powiedzieć. Od jakiegoś czasu czuła bowiem do Gryfonki coś więcej niż przyjaźń. Nie  chciała tego uczucia. Nie myślała o tym jak o miłości.
Chciała to zdusić w sobie. Udawać, że niczego nie ma. Ale to było trudne... Wiedziała, że musi sobie poradzić. W końcu ma Harry'ego... Ale czy to uczucie do niego było miłością? Tego nie była pewna.
W końcu Ginny odnalazła wzrokiem przyjaciółkę. Poszła w jej kierunku i usiadła obok starszej dziewczyny.
-  Hej Ginny. - powiedziała Gryfonka
- Hej Hermiono. - odparła, chcąc brzmieć naturalnie. Jednak nie wychodziło jej to dobrze. Hermiona popatrzyła na przyjaciółkę i uśmiechnęła się niepewnie.
- Ginny... Możemy pogadać? - zapytała cicho. Do pierwszej lekcji zostało im jeszcze trochę czasu.
- Tak, możemy. Chyba nawet musimy... Możemy wyjść? - Młodsza z dziewczyn podniosła się ze swojego miejsca. Hermiona poszła jej śladem. Przeszły kawałek korytarza i zniknęły w jednej z pustych sal. Usiadły na jednej z pustych ławek. 
 - A więc ? O co chodzi, Ginny ? - Zapytała starsza dziewczyna. 
Ginny chciała jej wszystko wyznać, opowiedzieć jej. O tym uczuciu, które sprawia, że przy Hermionie jest jej po prostu lepiej.  I teraz, tutaj Ginny była niemal pewna tego, co chce powiedzieć.
Ale bała się, że straci przyjaciółkę... Bo nie wiedziała, jak może zareagować Gryfonka. Zezłości się na nią i powie, że oszalała? A może wręcz przeciwnie, przytuli ją i powie, że czuje to samo? To był najwyższy czas, żeby się przekonać. Oddychała głęboko, aż w końcu powiedziała to. Powiedziała jej, co czuje...
 - Hermiono... Posłuchaj mnie, tylko tego teraz chcę... - Zaczęła dziewczyna
 -  Nie chcę Harry'ego... Dopiero teraz zrozumiałam, że on nic dla mnie nie znaczy. To z kimś innym czuję takie... Takie coś. To nie Harry jest moją najbliższą osobą, choć wiem, że coś dla niego znaczę.
Widzę, jak on na mnie patrzy... Ale ja nie chcę tego uczucia. Od jakiegoś czasu pragnę... 
Pragnę tylko Ciebie, Hermiono... - To ostatnie zdanie niemal wyszeptała. Co teraz ? Jakiej reakcji się spodziewać ? I stało się najgorsze, co mogła sobie wymyślić. Hermiona milczała...
Wolałaby, żeby zaczęła krzyczeć. 
Bo każde emocje, nawet te negatywne pokazują, że coś się do kogoś czuję. Choćby nienawiść. To też jakieś uczucie. Ale najgorsza dla Ginny była ta cisza... Czuła, jakby ta miała nigdy nie minąć.
 W końcu powiedziała, czując na oczach słone łzy
 - No... powiedz coś. Proszę... - szepnęła. Ale Hermiona nadal siedziała, jakby jej nie usłyszała. W końcu Ginny nie wytrzymała. Wyszła z klasy i pobiegła do łazienki. Teraz nikt nie może jej zobaczyć. Nie w takim stanie. Gdy już znalazła się w łazience usiadła na wysokim parapecie i po prostu zaczęła płakać. Wszyscy myśleli, że Ginny to taka dziewczyna, która nigdy nie płacze. Ale to była nieprawda... W takich momentach jak ten czuła, że nie pozostawało jej nic innego...
    Po jej policzkach spływały łzy... Nie wiedziała, co ma teraz ze sobą zrobić. Więc po prostu siedziała na tym pieprzonym parapecie. Nie chciała stąd iść. Po kilku godzinach ten parapet wydawał jej się wygodnym fotelem...  Ale to nie było ważne. Ważne dla Ginny były teraz jej uczucia.
A te właśnie rozrywały ją od środka. To tak bardzo bolało...
 - Hermiono... - wyszeptała. Tak lubiła powtarzać imię przyjaciółki. Było jej tak bliskie. Zamknęła oczy, a to jedno imię zastygło na jej ustach. Nagle poczuła się bardzo źle... Tak jakby ktoś potraktował ją Cruciatusem. Ta klątwa nigdy nie dotyczyła jej samej, ale tak właśnie wyobrażała sobie to uczucie... Po kilku minutach ogarnęła ją pustka, ciemność. Teraz leżała nieprzytomna na parapecie w łazience. Oryginalnie, co ?


*****

 - Pani Pomfrey... Czy ona z tego wyjdzie ? Pani jest w stanie ją uleczyć... Prawda ? - Pierwsze co usłyszała to błaganie swojej... Przyjaciółki? Czy teraz mogła ją tak nazwać ? 
Ginny wydała z siebie coś pomiędzy jękiem a westchnieniem. Hermiona szybko podeszła do Ginny. Złapała ją za rękę i szepnęła do niej z niepewnością w głosie
 - Ginny? - ledwo dosłyszalne błaganie w jej głosie skłoniło Ginny do odpowiedzi. Jednak było to trudne. Nie wiedziała, od kiedy znajduje się w Skrzydle Szpitalnym. Młodsza z dziewczyn powoli uchyliła powieki. Otaczała ją biel, która raziła w oczy.  Zamiast słów tylko mocniej ścisnęła dłoń przyjaciółki. Chciała jej pokazać, że nic jej nie jest. Jednak wcale się tak nie czuła. 
Pomimo bliskości Hermiony wiedziała, że nadal nic dla starszej Gryfonki nie znaczy. Była tylko przyjaciółką, a to bolało bardziej niż to, co czuła wczoraj w łazience.  A właśnie... Co to kurczę było?
Hermiona chyba wyczuła ruch przyjaciółki, bo powtórzyła jej imię 
 - Ginny? Ty... żyjesz. - odparła z ulgą w głosie. Chciała teraz przytulić dziewczynę, ale nie była pewna, czy jej stan na to pozwoli. A poza tym, po tym, co działo się wczoraj nie była pewna, jak ta zareaguje... 
 Pani Pomfrey wyprosiła Hermionę, by zbadać Gryfonkę.
Po rutynowych badaniach stwierdziła tylko, że to co się stało było dosyć zagadkowe. Potem ponownie pozwoliła Hermionie wejść. Ginny była pewna, że to jest czas na rozmowę. Chociaż nadal nie czuła się na siłach, wiedziała, że ta rozmowa nadejdzie prędzej czy później. Z dwojga złego wolała pierwszą opcję... Hermiona szybko usiadła na brzegu jej łóżka, zaczęła się tłumaczyć ze swojeo ostatniego zachowania. 
 - Ginny... Przepraszam. Naprawdę, ja nie chciałam się tak zachować. Ale ty mnie bardzo zaskoczyłaś. Co prawda widziałam twoje spojrzenia, ale myślałam, że to nic takiego. Teraz już wiem, i jest mi naprawdę głupio. Wybaczysz mi ? - zapytała kończąc swój monolog.
 Ginny nadal była słaba,ale zdobyła się na jedno słowo
 - Tak. - szepnęła. Poczuła, że Hermiona przytula się do niej. To było takie przyjemne. 
Ale świadomość, że Hermiona jej nie chciała była przytłaczająca... 
Ale czy po tym wszystkim coś miało się zmienić ? No cóż... Czas pokaże, bo narazie dla Ginny zostało tylko staranie się o miłość panny Granger. Teraz tylko na tym jej zależało. Teraz to się liczyło... Nic więcej, tylko one...


1 komentarz:

  1. Fajny blog ^^ Zapraszam na mojego http://magia-przyjazni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń