29 lutego 2016

Harry i Cho

  Ostatnie spotkanie GD przed świętami Bożego Narodzenia. Wszyscy byli w wesołych nastrojach, powtarzano zaklęcia obronne i uroki. Dzisiaj wszystko szło wyjątkowo dobrze, Neville właśnie rozbrajał Padmę Patil, Hermiona zniszczyła kukłę treningową a reszta przyglądała się jej z szacunkiem. Wszystko szło dobrze, Harry był bardzo zadowolony postępem uczniów i z chęcią udzielał im porad i motywował do dalszych ćwiczeń. Gdy nieuchronnie zbliżały się ostatnie minuty, uczniowie niechętnie wychodzili z Pokoju Życzeń. Harry każdemu życzył wesołych świąt z uśmiechem na ustach. Bardzo lubił ich wszystkich. Ale przede wszystkim byli dla niego wielkim wsparciem. Powtarzali mu, jakim dobrym jest czarodziejem, gdy sam w siebie wątpił. Ta grupa była dla niego bardzo bliska. Rozejrzał się po sali. Bliźniacy Weasley właśnie wychodzili, podrzucili Harry'emu jakiś pomysł na zemstę na Umbridge. Ron i Hermiona stali przy drzwiach, patrząc na niego wyczekująco. On zbył ich machnięciem ręki, a oni wyszli z pomieszczenia. 
Teraz tylko dwie osoby zostały w Pokoju. Cho Chang stała przy wysokim lustrze, wpatrując się w zdjęcie Cedrika, który uśmiechał się do niej zawadiacko.
 - Gdyby tu był... - Szepnęła i odwróciła się, stając z Harry'm twarzą w twarz. Zadarła głowę do góry i spojrzała mu w oczy. Były piękne... Zielone. 
 - Był świetnym czarodziejem, Cho. - Mruknął. Ona w jednej chwili objęła go mocno i skierowała wzrok do góry. 
 - Jemioła... - Powiedziała cicho, przysuwając się. Potter poczuł ciepło bijące od jej ciała, jej wargi na jego ustach. Były miękkie, przyjemne. Chłopak nie przyznał się do tego, jednak był to jego pierwszy pocałunek. Stali tak spleceni ze sobą, całując się jeszcze przez jakiś czas. Wreszcie Krukonka puściła go, przymykając oczy. Czuła się z Harry'm fantastycznie. Jeszcze zostali i rozmawiali prze chwilę, aż w końcu rozeszli się do Pokoi Wspólnych. Gryfon, gdy tylko przekroczył drzwi uśmiechnął się szeroko do przyjaciół  i opał na miękką kanapę. Słyszał, że Ron rzuca jakiś komentarz, Hermiona karci go, jednak nie zwracał na nich najmniejszej uwagi. Teraz był myślami daleko stąd. Ciągle przypominał mu się widok Cho, ze łzami osiadającymi na rzęsach, z pięknymi oczami wpatrującymi się w niego, ze ślicznymi ustami, które jeszcze tak niedawno całował... Ocknął się. Rozejrzał się po pokoju i zobaczył, że poza ich trójką nie było już tu nikogo. Jednak z pewnością mu to nie przeszkadzało. Razem z przyjaciółmi ustalił, że wypadałoby teraz zaprosić Cho na randkę. Złoty Chłopiec wyobraził sobie moment, w którym zaprosi nastolatkę na spotkanie. 
Nie był pewny czy się zgodzi, jednak postanowił spróbować. 

Kilka dni później, w Walentynki szli pewnie obok siebie w stronę Hogsmeade. Rozmawiali o wszystkim. O Quidditchu, Umbridge, nauczycielach czy zadaniach domowych. Gadało im się bardzo swobodnie, przynajmniej do czasu, gdy wyczerpały im się tematy. Wreszcie nastolatka zaproponowała, by wybrali się do herbaciarni, stojącej na uboczu miasteczka. Harry chętnie zgodził się i już po kilkunastu minutach byli na miejscu. Pili gorącą herbatę, rozmawiali. Jednak Harry szybko zepsuł miły nastrój, jaki panował .
Kilka minut później Krukonka wybiegła zirytowana z pomieszczenia, zostawiając chłopaka samego. 
Ten szybko znalazł Rona i razem obgadali zaistniałą sytuację. Przyszła także Hermiona, starająca się wytłumaczyć Gryfonom, gdzie Harry popełnił błąd. 
 - Wiecie co? Dziewczyny to jednak nie dla mnie. - Zaśmiał się i razem z przyjaciółmi wzniósł toast z kremowego piwa.


Ok, więc trochę się pozmienia, przynajmniej na jakiś czas. Otóż w najbliższym czasie miniaturki będą pojawiały się często, jednak będą krótkie, mniej więcej jak ta. Dlaczego? A no dlatego, że... Umm... Pracuje nad czymś nowym, a żeby wyszło tak jak chcę, to pewnie post ten zajmie mi trochę czasu, nie wiem kiedy go skończę. W każdym bądź razie teraz miniaturki będą częstsze ale krótsze. Zapraszam do komentowania, możecie pisać swoje przypuszczenia odnośnie nowego planu, jak myślicie, co to będzie? 

~Raven 

27 lutego 2016

Nowy pomysł, zmiana?

  Zgodnie z tytułem, w mojej głowie powstała nowa idea. Otóż pomyślałam, że na blogu umieściłabym zakładkę, w której, zamiast miniaturek pojawił aby się jakaś dłuższa historia, nie one-shot. Co o tym myślicie? Czy to dobry pomysł?

15 lutego 2016

Ron i Luna

Bardzo dziękuję za ponad 6000 wyświetleń! Jesteście super! Post z dedykacją dla Incendio :)
Z racji, że właśnie zaczynam ferie, postaram się napisać ja najwięcej i zapraszam do składania zamówień w komentarzach :)  No to zapraszam do czytania.Przepraszam za wszystkie błędy czy literówki, ale miniaturka w całości napisana została na telefonie. 

****

    Czas na spotkanie GD - pomyślała Luna, gdy poczuła, jak szśmiechutuczny galeon robi się ciężki w jej kieszeni. Właśnie skończyła się ostatnia dzisiaj lekcja. Krukonka usiadła na ławce i wyciągnęła monetę. Złoto zalśniło w jej dłoni. Zamiast numeru monety, zobaczyła datę. Jutro o 17 ma stawić się w Pokoju Życzeń na spotkanie. Uśmiechnęła się lekko i schowała podróbę do torby. Wstała i skierowała się do swojego dormitorium. Po drodze minęła kilka znajomych osób. Harry rozmawiał z Hermioną, Ginny kłóciła się z Ronem a Cho wesoło gawędziła z Mariettą. Nastolatka wreszcie dotarła na siódme piętro. Stanęła przed drzwiami, gdy usłyszała zagadkę.
 -Kto był dyrektorem Hogwartu przed profesorem Dippetem? - Cichy głos rozbrzmiał na korytarzu. Luna tylko przez zaczęłaę mspośród cid noe w szybdparła
 - Phineas Nigellus Black, oczywiście. - Drzwi otworzyły się i Luna przeszła do środka.
Panowała tu prawie idealna cisza. Krukoni, w większości pogrążeni w czytaniu, nie zwrócili uwagi na nią. Przemknęła cicho przez pomieszczenie i weszła na spiralne schody. Kilka chwil później była już w dormitorium. Teraz nie było tu nikogo, uczniowie lekcje zazwyczaj odrabiali w Pokoju Wspólnym, rzadko w odosobnieniu. Jej lokatorki także siedziały poza dormitorium, zauważyła je na jednej z kanap. Teraz miała cały pokój tylko dla siebie. Zdjęła torbę z ramienia i położyła ją przy łóżku. Zdjęła z siebie szatę i poszła pod prysznic. Gdy wróciła, Lisa i Isobel siedziały na jednym z łóżek i chichotały głośno. Gdy zobaczyły Lunę, na chwilę zamilkły, ale w końcu Lisa powiedziała
 - Luna, słyszałaś już? Ron pokłócił się z Harry'm! Ale heca!! - Blondynka spojrzała na nie zaskoczona. Fakt, cała trójka uczęszczała na spotkania GD, jednak nie wiedziała, że obydwie interesują się Gryfonami.  Lekko wzruszyła ramionami i usiadła na swoim łóżku. Mimo pozorów była bardzo ciekawa co do tego.
Najlepsi przyjaciele się pokłócili? Dziwne... Jednak nie czas teraz na to. Wyciągnęła pergamin i pióro z atramentem z torby. Zaczęła pisać wypracowanie na zaklęcia. Dotyczyło skutków niewłaściwego stosowania zaklęć. Szybko uporała się z zadaniem i zaczęła opisywać sny na wróżbiarstwo. Po kilkunastu minutach opisywania, prace domowe były już prawie skończone. Następnie opisała zastosowanie kamienia księżycowego w eliksirach. Jeszcze tylko musi poćwiczyć zaklęcie na transmutację. Gdy wreszcie skończyła zauważyła, że zaraz kolacja. Szybko spakowała się na jutrzejsze zajęcia i wyszła z dormitorium. Pokój wspólny był już prawie pusty, gdy wychodziła. Kilka minut później przekroczyła próg Wielkiej Sali. Była już niemal całkowicie zapełniona.  Krukonka usiadła przy swoim stole tak, że miała widok na Gryfonów. Faktycznie, Ron siedział w pewnej odległości od Pottera. Harry patrzył na niego oskarżycielsko i mruknął coś do Hermiony siedzącej obok. Ta zerknęła na Weasley'a przepraszająco i zaczęła rozmawiać z Harry'm.
  Luna przestała zwracać na nich uwagę i zajęła się jedzeniem jej ulubionego puddingu. Smakował pysznie jak zawsze. Gdy skończyła, napiła się jeszcze soku dyniowego i skierowała się do łazienki. Chwilę później stała już przed szerokim, popękanym lustrem w toalecie. Poprawiła lekko rozczochrane włosy i związała je w luźny kucyk. Nagle do pomieszczenia wparowała Hermiona. Oparła się o chłodną ścianę i spojrzała na Lunę. Uśmiechnęła się i bez powodu zaczęła się śmiać. Brzmiało t niemal histerycznie, gdy tak bez wytchnienia śmiała się przez kilka minut. Jednak Krukonka nie skomentowała tego i już chciała wyjść, gdy Granger złapała ją za nadgarstek. Patrzyła na nią i powiedziała
 - Oni się pokłócili... Wiesz o co? O to, który lepiej rzuca zaklęcia. - Po tych słowach znowu rozbrzmiał jej śmiech. Luna tylko uśmiechnęła się i wyszła. Było już dosyć późno, czas iść spać, bo jutro czeka ją spotkanie Gwardii Dumbledore'a. Jednak w głębi ducha bardziej interesowało ją, czy obydwaj z Gryfonów na tym spotkaniu się zjawią. Oczywiście Harry będzie, gdyż to on ich uczy. Ale czy tak samo jak on pojawi się Ron? Czy po kłótni zdecyduje się pojawić na lekcji? Mimo wszystko, przecież nauka obrony jest bardzo ważna. No nic, czas pokaże...
Lovegood dotarła do swojego dormitorium i szybko położyła się spać. Jej lokatorek jeszcze nie było, ale ona nawet nie miała ochoty z nimi rozmawiać. Chciała tylko usnąć i być już na spotkaniu.

Następnego ranka niebo było szare, jakby wyssane z kolorów. Na śniadaniu panowała ponura atmosfera, zmęczeni wczesną pobudką uczniowie wydawali się idealnie wpasować w krajobraz pogody. Luna także była lekko ospała, jednak po wypiciu zimnego soku nieco się orzeźwiła. Większość Krukonów przyniosła ze sobą książki, żeby jeszcze na śniadaniu powtórzyć najważniejsze materiały na nadchodzące lekcje. Jednak czternastolatka nie zaliczała się do tych osób i teraz powolnie jadła tosta. Zobaczyła, jak do sali wchodzi Ginny Weasley, równie ponura jak wszyscy. Co się dzisiaj z nimi wszystkimi dzieje? Jednak teraz nie czas był na zastanowienie, gdyż za kilka minut rozpoczynała się lekcja zaklęć. Luna wyszła z sali i nieśpiesznie udała się w kierunku klasy. Większość uczniów stała już przy drzwiach w oczekiwaniu na nauczyciela. Krukonka stanęła bardziej z tyłu i rozejrzała się. Kilku uczniów w pośpiechu niemal biegło do klas. Jednak dziewczyna nie dostrzegła nikogo znajomego, więc oparła się lekko o ścianę i czekała, aż profesor Flitwick zjawi się i wpuści ich do klasy. Tak też stało się po około dwóch minutach. Niski mężczyzna przyszedł i szybkim gestem otworzył drzwi i jako pierwszy pojawił się w jej wnętrzu. Sala była dosyć duża, ławki ustawione w półokręgu pod ścianami wypełniły się Krukonami i Puchonami, z którymi dzielili dzisiejszą lekcję. Dzisiaj rozpoczęli naukę zaklęcia przywołującego. Ich zadaniem było sprawienie, by niewielkie poduszki przyleciały do nich. Dziewczyna skupiła się.
 - Accio, poduszka! - powiedziała i już po chwili przedmiot leżał przed nią na ławce. Nauczyciel ucieszył się. 
 - Właśnie tak, panno Lovegood. Pięć punktów dla Ravenclawu! - krzyknął i dalej obserwował poczynania uczniów. Przez resztę lekcji wszyscy ćwiczyli zaklęcie, większości udało się osiągnąć cel, przez co Krukoni i Puchoni wyszli z klasy w dobrych nastrojach. Teraz czas na Zielarstwo. W szklarni numer cztery znajdowało się wiele fascynujących gatunków roślin. Nastolatka przepadała za tą lekcją. Pani Sprout także polubiła uczennicę za jej zapał do nauki. Gdy wszyscy krukoni zgromadzili się przed pomieszczeniem, zobaczyli nadciągającą nauczycielkę. Szła energicznym krokiem z uśmiechem na ustach. Wpuściła ich i rozpoczęła zajęcia. Lunie czas minął bardzo szybko i nawet nie wiadomo kiedy nadeszła pora na wróżbiarstwo. Uczniowie w szybkim tempie udali się do dormitoriów, by umyć się i iść na kolejną lekcję. Klasa przepełniona była ciężkim zapachem kadzidła i słodkim aromatem herbaty. A więc dzisiaj zapewne będą wróżyć z fusów. Każdy zajął miejsce na szerokich i miękkich pufach. Profesor Tralewney zaczęła mówić monotonnym głosem. Jednak czternastolatka nie słuchała jej za bardzo. Pogrążyła się w rozmyślaniach aż do usłyszenia polecenia. Mają wypić herbatę i wyczytać coś z jej pozostałości. Krukonka wypiła napar i spojrzała na dno filiżanki. Fusy składały się w różnego rodzaju spirale i figury. Dziewczyna zajrzała do podręcznika.  Nie mogła jednoznacznie określić czegoś, co mogły zwiastować jej fusy. W końcu podeszła do niej nauczycielka. Patrzyła przez chwilę w dno kubka i powiedziała melancholijnym, tajemniczym głosem
 - Moja droga... To miłość. Już wkrótce spotkasz swoją drugą połówkę. - Luna patrzyła przez krótki moment na Sybillę i posłała jej łagodny uśmiech. 
 - Tak, to z pewnością to. - Odparła i patrzyła, jak nauczycielka odchodzi, mijając okrągłe stoliki. Zaśmiała się pod nosem. Nie wierzyła, że spotka swą miłość. To wydawało jej się wręcz niemożliwe. Dlaczego? Nikt nigdy nie wyrażał szczególnych oznak zainteresowania względem jej osoby. Tak więc Luna szybko usunęła z pamięci słowa nauczycielki i cierpliwie czekała na zakończenie lekcji. Szybko to nastąpiło. Dziewczyna wyszła z klasy i skierowała się na ostatnią dzisiaj lekcje. Ach... Jak ona nie lubiła eliksirów, jednak teraz musiała zmierzyć się z nimi po raz ostatni w tym tygodniu. Kilka minut później opierała się o chłodną kamienną ścianę przy sali. W lochach było bardzo zimno, Krukonka otuliła się fioletowym swetrem, jaki w pośpiechu zabrała z dormitorium. Powoli nadciągała grupa Gryfonów, z jakimi mieli lekcje. Spośród uczniów wyłoniła się Ginny Weasley. Była ona jedną z nielicznych osób, które naprawdę lubiły Lunę. Przez chwilę rozmawiały, Ginny powiedziała coś o dzisiejszym spotkaniu GD, jednak w tym momencie zagłuszył ją dzwonek. W jednej chwili zjawił się profesor Snape. Otworzył szerokie drzwi i szybko zajął miejsce za biurkiem. Krukonka usiadła w wolnej ławce i wyjęła podręcznik wraz z piórem, atramentem i pergaminem. Severus szybko dyktował podstawowe informacje na temat składników trucizn i ich antidotów. Przez kilkanaście minut wszyscy zajęci byli pisaniem notatek. Gdy wreszcie skończyli, nauczyciel nakazał im sporządzić dowolny eliksir z podanych wcześniej przez niego. Lovegood szybko przejrzała zapiski i zdecydowała się przygotować eliksir wigennowy. Eliksir ten to antidotum na Wywar Żywej Śmierci. Skład był całkiem złożony, nastolatka obawiała się, że nie poradzi sobie, jednak w końcu rozpoczęła pracę. Ciężko jej było znaleźć wszystkie składniki, jednak w końcu po kilku minutach poszukiwań odnalazła wszystko. Ciągle mieszała coś w kociołku i dodawała kolejne składniki, aż w końcu wywar wyglądał całkiem przyzwoicie. Gdy profesor Snape rozpoczął ocenianie, dziewczyna z fiolką w ręku podeszła do biurka i posłała nauczycielowi uśmiech. Nim zdążył coś powiedzieć dziewczyna szybko usiadła w swojej ławce. Severus zmierzył ją jeszcze spojrzeniem i oddał się ocenianiu prac. Reszta lekcji minęła szybko. Zmęczeni uczniowie rozeszli się po szkole. Czternastolatka poszła do dormitorium. Było jej gorąco, więc zrzuciła z siebie sweter. Torbę położyła przy łóżku i wyszła z pokoju. 
Zaraz obiad, trzeba coś zjeść. Później odrobić lekcje i pójść wreszcie na spotkanie GD, którego od jakiegoś czasu nie było. Luna przemierzała długie korytarze, po których kręcili się uczniowie. Większość pozostawała jeszcze na korytarzach, jednak i w Wielkiej Sali nie brakowało osób. Usiadła przy stole i zaczęła jeść kurczaka. Gdy skończyła, sięgnęła po pudding. Był to jej ulubiony przysmak. Zaczęła delektować się posiłkiem. Wypiła szklankę chłodnego soku dyniowego i sięgnęła jeszcze po kawałek ciasta na deser. Słodkie nadzienie bardzo jej smakowało. Szybko wypiła jeszcze trochę soku i wyszła z sali. Minęła kilka korytarzy i udała się do Pokoju Wspólnego. Napisała kilka zdań na jutrzejszą transmutację. Później opisała swój sen na lekcję wróżbiarstwa i krótko opisała życie jakichś stworzeń na ONMS. Gdy skończyła, wszystkie rzeczy poukładała w torbie i poszła do łazienki. 

Chłodne pomieszczenie było puste było puste. Z jednego z kranów ciekła woda, odbijając się głośno o umywalkę. Luna przejrzała się w lustrze. Potargane włosy były niezdarnie związane w koński ogon. Sięgnęła do gumki na czubku głowy i pociągnęła za nią. Kurtyna włosów opadła na jej plecy i ramiona. Przeczesała je delikatnie palcami. Nigdy nie zwracała szczególnej uwagi na to, jak wygląda. Jednak dzisiaj chciała wyglądać korzystnie. Gdy jej włosy wyglądały chociaż w małym stopniu przyzwoicie, związała je w luźny warkocz z boku głowy. Zrobiło się jej ciepło, rozpięła jeden z guzików w koszuli. Podwinęła rękawy i spojrzał a na swoje blade ręce. Na lewej dłoni zalśnił sygnet. Ozdobna litera L, otoczona spiralnymi znakami. Pierścień rodowy rodziny Lovegood. Niewiele osób nosiło takie rzeczy, jednak jej podobał się pierścień. Przypominał jej, kim jest. Znowu przejrzała się w lustrze. Smukła twarz, duże, niebieskie oczy. Być może nie była aż tak zła, jak sądziła. Podeszła do okna i usiadła na szerokim parapecie. Spojrzała na widok za nim. Śnieg otaczał błonia i przykrył korony drzew zakazanego lasu. Niemal wszędzie było biało. Usłyszała skrzypnięcie drzwi. Ktoś wszedł, jednak nie widziała żadnego odbicia w lustrze. Wstała z parapetu i oparła się o ścianę, trzymając przed sobą różdżkę. Naprzeciwko niej stał Draco Malfoy. Patrzył na nią i uśmiechnął się chytrze. Zaśmiał się pod nosem.
 - Oj, Lovegood. Przecież nie zrobię ci krzywdy. - Powiedział, lustrując ją wzrokiem. Podszedł bliżej, a ona nie miała zamiaru puścić różdżki. Gdy był już blisko niej, chciała powiedzieć jakieś zaklęcie, jednak on w zadziwiającym tempie rozbroił ją. Nawet nie słyszała, żeby cokolwiek powiedział. Jednak teraz miała większe zmartwienie. Malfoy podszedł bliżej i chwycił ją za nadgarstki. Brutalnie docisnął ją do ściany swoim ciałem. Sapnął i warknął jej do ucha 
 - Jesteś całkiem niezła, Lovegood. - Wzdrygnęła się. Była przestraszona. Poczuła, że chłopak puszcza jeden z jej nadgarstków, odpina guziki jej koszuli jeden po drugim. Wiedziała, że nie ma sensu. Sięgać po różdżkę, bo nie da rady. Zamiast tego z całej siły uderzyła go w nos. Pojawiła się krew, leniwie kąpiąca na podłogę. On jedynie obejrzał się na nią. Nadal miała wolny nadgarstek. Teraz uderzyła w szczękę, aż się zachwiał. Puścił ją a ona szybko chwyciła różdżkę. Spojrzała na niego i już chciała wypowiedzieć zaklęcie, gdy w nadzwyczaj szybkim tempie dotarł do niej i wyrwał jej różdżkę i rzucił za siebie. Wylądowała parę metrów dalej. Próbowała odnaleźć ją wzrokiem. Gdy wychyliła się, poczuła silny cios w policzek. Deacon uderzył ją raz, drugi, trzeci. Skuliła się przy ścianie. Z jej oczy popłynęły łzy. Silnym chwytem podniósł ją do pionu i zaczął ją całować. Chłopak był okropny, choć całował niesamowicie. Przygryzł jej dolną wargę i poczuła, jak krople krwi wpadają do jej ust. To było coś fantastycznego a zarazem obrzydliwego. Dziewczyna odepchnęła go, jednak ręce nadal miała unieruchomione. Swoimi pocałunkami zjechał niżej, na szyję, obojczyki, dekolt. Nie mogła... Nie da rady nic zrobić. Poczuła palce Dracona wzywające się pod spódnicę. To dało jej chwilę przewagi. Wolną ręką spoliczkowała go i 
spróbowała uciec. Prześlizgnęła się obok niego i chwyciła różdżkę najszybciej jak mogła rzuciła zaklęcie 
 - Petrificus Totalus! - Krzyknęła. Chłopak opadł na ziemię. Zastygł z twarzą wyrażającą wściekłość i pożądanie. Przerażona podeszła do niego i zabrała różdżkę Malfoy'a. Ktoś wbiegł do łazienki. To Ron. Patrzył na nią, najpierw zaskoczony a potem przerażony.
 - Luna? -  Podbiegł i złapał ją za ramiona. Następnie, wykorzystując okazję z całej siły kopnął Ślizgona w rękę i brzuch. Następnie zawlókł go do jednej z kabin i zamknął go tam. Luna szybko powiedziała mu wszystko co się tu wydarzyło. Na końcu objęła go i podziękowała. Nawet nie była pewna za co. Chyba po prostu za to, że jest. Podeszła do lustra i przejrzała się. Włosy, wcześniej ułożone, sterczały w nieładzie. Posiniaczona twarz, podbite oko i rozcięta warga. Z bluzki pozostały tylko strzępki, spódnica była rozerwana. Była w stanie stwierdzić, że czuje się tak, jak wygląda. Zawstydzona wyjrzała na korytarz. Nikogo nie było. Szybko pobiegła do swojego dormitorium. Przebrała się, jednak z twarzą nic nie mogła zrobić. Zobaczyła na zegarze, że za kilka minut zaczyna się spotkanie Gwardii. W szybkim tempie poszła do Pokoju Życzeń. Nikt jeszcze nie wiedział o tym, co stało się  tak niedawno. Wszyscy wesoło rozmawiali. Ostatnie osoby weszły do pomieszczenia. Harry powiedział kilka słów od siebie. Dzisiaj nareszcie wyczarują patronusy! Wszyscy z entuzjazmem zabrali się do ćwiczeń. Luna była jedną z pierwszych osób, jakim udało się osiągnąć cel. Srebrny zając pokonał kilkanaście metrów i zniknął. Uśmiechnęła się pogodnie. Udało jej się po raz pierwszy w życiu wyczarować patronusa. Po całym pomieszczeniu rozchodziły się śmiechy i rozmowy. Srebrne cienie zwierząt wirowały, wypełniając przestrzeń. Zobaczyła, jak Ron macha zawzięcie różdżką i stara się stworzyć postać. Podeszła do niego i położyła dłoń na jego nadgarstku. 
 - Machnij lekko, o tak. - Prowadziła jego rękę, tworząc kształt spirali. Wreszcie srebrny pies wyskoczył spośród cieni i kształtów. Na twarzy Rona zakwitł uśmiech. Zaśmiał się dźwięcznie i spojrzał na Krukonkę. Patrzyli sobie w oczy. Wszystko jakby przestało mieć znaczenie. Dopiero po jakimś czasie ocknęli się. Harry już żegnał pierwszych uczniów. Sala powoli pustoszała. Luna z Ronem jednak nie wychodzili. Gdy zostali tylko oni i Harry, posłał im zimne spojrzenie i wyszedł. Krukonka stanęła naprzeciw chłopaka. Położyła mu rękę na policzku. Patrzyła w jego ciepłe, brązowe oczy. 
 - Dziękuję. Za wszystko. - Szepnęła i zaplotła palce na jego szyi. Stanęła na palcach i lekko musnęła ustami jego policzek. Objął ją w talii. Przesunął twarz tak, że jej usta zetknęły się z jego wargami. Były przyjemnie miękkie i ciepłe. Całował ją delikatnie, tak jakby nie był pewny, czy ona tego chce. Czas zdawał się nie istnieć dla tych dwojga. Byli tylko oni. Wreszcie Luna odsunęła się, splotła palce z jego palcami i przysunęła się. Ukryła twarz w zagłębieniu jego szyi. Trwali tak przytuleni przez długi czas. Gdy go puściła, zrobiła krok w tył, jednak nadal trzymali się za ręce. Tak bardzo nie chciała go zostawiać. Jednak było już późno. 
 - Do jutra, Ron. - Powiedziała i wyszła z Pokoju. Niemal biegła do Pokoju Wspólnego. Poszła do dormitorium i opadła na łóżko. Bardzo szybko zasnęła, mając przed oczami obraz dzisiejszych wydarzeń. Na jej twarzy przez sen zagościł uśmiech. 
Pani Tralewney miała rację...


Woww! Miało być kilka dni, a tu takie coś. No nic, nareszcie jest. Nie wiem co mogę napisać, zbieram zamówienia, zapraszam do komentowania. 
Do następnej notatki! 
~Raven



12 lutego 2016

LBA - Liebster Blog Awards

 Dziękuję za nominację, Strawberry :) -> Blog Strawberry
A więc muszę odpowiedzieć na 8 zadanych pytań.

1.Jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem?
Hmm... Czułam do tego pasję od dawna, pisałam trochę, ale nie było to nic specjalnego. Pierwszy blog założyłam bodajże w 2013 roku, było to połączenie HP i Igrzysk Śmierci.
Blog nadal istnieje, jednak nie dodaję już tam postów. Czyli w skrócie, po prostu pewnego dnia pomyślałam "Napiszę coś!" i tak właściwie to od tego się zaczęło.

2.Pamiętasz swoje pierwsze opowiadania?
Oczywiście :) Był to tekst Syriusz x Lily, pisałam go lata temu.

3.Truskawki czy maliny?
Aaa, stoję pomiędzy młotem a kowadłem :o Dobra, maliny :D

4.Jak spędzisz ferie?
Dzisiaj ostatni dzień szkoły, w ferie nie mam jakichś szczególnych planów, poza kilkoma wyjazdami do lekarzy :o No, na pewno będę pisać, bo czas nadrobić zaległości na blogu!

5. Masz rodzeństwo?
A i owszem, starszą siostrę.

6. Ulubiony rodzaj książek?
Fantasy, s-f i kryminały :)

7. Kraj, w którym chciałabyś zamieszkać?
Ojej... Dużo takich, ale niech będzie Grecja.

8. Ff czy zwykłe opowiadania?
FF :)


Ja nominuję:
1.Mój świadomy sen
2. Ja i Oni
3.Czy to koniec Maleca?
4. Fremione

Moje pytania:

1. Od kiedy piszesz?
2. Czy poza tym, masz jakieś inne blogi?
3. Kto jest Twoim idolem?
4. Jakiej muzyki słuchasz?
5. Ulubiony bohater książkowy?
6. Ulubiony film?
7. Wymarzone miejsce na spędzenie wakacji?
8. Ulubiony wykonawca/zespół?

W najbliższych dniach pojawi się nowy tekst :)

~Raven

7 lutego 2016

Fred i Luna "Amortencja"

 Post z dedykacją dla Incendio :) Zapraszam!


  Czas na piąty rok nauki w Hogwarcie. Tego wieczoru Luna przechadzała się samotnie po ulicy Pokątnej w celu zrobienia zakupów potrzebnych do szkoły. Gdy miała już wszystko, postanowiła zajść do sklepu bliźniaków Weasley. Magiczne Dowcipy były dobrze prosperującym sklepem, w którym główną klientelę stanowili właśnie uczniowie Hogwartu. Dziewczyna nawet nie wiedziała, po co zmierza do sklepu, jednak poczuła nieuzasadnioną potrzebę, by w tym czasie znaleźć się właśnie w tym miejscu.
Gdy stała już przed wysokimi, czerwonymi drzwiami, westchnęła cicho i przekręciła gałkę. Mocne światło raziło ją po kilkunastu minutach poruszania się ciemną ulicą. Śmiechy i głośne rozmowy otoczyły ją, zewsząd rozchodziły się słodkie zapachy. Wszystkie te rzeczy nałożyły się na siebie, tworząc atmosferę typową w szkole. Fakt, że znajdowali się tu jedynie uczniowie, dodatkowo podsycał to wszystko. Lunie wydawało się, że widzi Ginny Weasley, swoją przyjaciółkę z domu Godryka. Rówieśniczka rzeczywiście stała na spiralnych schodach, razem z Hermioną przyglądając się niewielkim, różowym butelkom w kształcie długich kropli.
Luna podeszła do nich, posyłając im uśmiech. Krótką pogawędkę później dowiedziała się, że zabutelkowany specyfik to Amortencja, najsilniejszy eliksir miłosny na świecie. Wiedzą wykazała się oczywiście najstarsza z dziewcząt, wypowiadając formułkę, którą zapewne odszukała w podręczniku.
Nie interesowała jej zbytnio przemowa Gryfonki, która wymieniała wszystkie składniki czy właściwości eliksiru. Jednak uśmiechnęła się pogodnie i mruknęła, że musi iść.
Zapuściła się dalej w głąb sklepu. Stała przy stosie wąskich pudełek. Gdy otworzyła jedno z nich zobaczyła, że w środku znajdują się różdżki. Było ich wiele.
 - A czego tu szukamy? - Wzdrygnęła się, gdy z zaskoczenia usłyszała za sobą rozbawiony głos.
Za nią stał Fred Weasley, opierający się o szeroką barierkę. Chłopak prezentował się bardzo dobrze w szacie w karmelowym kolorze. Podkreślała ciepły odcień jego oczu. Spojrzała w nie.
Były takie ładne... Jednak szybko ocknęła się. Nie mogła tak stać.
 - No, Lovegood. Co robisz w naszym magazynie? - Zapytał. Ona rozejrzała się zaskoczona. Rzeczywiście, pomieszczenie wyglądało jak jakiś magazyn. Pełno tu było pudeł w różnych rozmiarach, fragmentów magicznej taśmy czy jakichś śmieci.
 - M-magazyn? - Spojrzała na niego. Naprawdę nie zauważyła, że się tu znalazła. Musiała trafić tu w roztargnieniu. To przez nargle... Tak, to z pewnością one...
Luna w szybkim tempie pokonała odległość dzielącą ją od drzwi. Już chciała przejść, gdy poczuła, że Fred chwyta ją za rękę. Rzuciła mu krótkie spojrzenie po czym wyrwała się i pobiegła przed siebie. Jednak nie dane było jej długo uciekać, gdyż już po kilku sekundach wpadła na kogoś. Co gorsza, ta osoba miała najwyraźniej ze sobą jakiś eliksir.Luna zobaczyła, że różowy płyn spływa po jej białej szacie, plami jej włosy i twarz. Była tak zaskoczona, że nie poczuła nawet, jak kilka kropli wpływa do jej ust. Nic nie mówiąc dziewczyna odeszła w przeciwnym kierunku, opierając się o fragment wolnej ściany. Przetarła twarz ręką i zobaczyła, że grzbiet dłoni pachnie jej ulubionym kwiatowym zapachem. Poza tym czuła też budyń i... Zaraz, co? Jak ona mogła czuć swoje ulubione zapachy?
Przecież tak działa tylko
 - Amortencja... - szepnęła i pierwsze co wpadło jej na myśl, to żeby poszukać kogo, kto jej pomoże. Jednak ten pomysł niemal wyparował jej z głowy, a jedyną rzeczą, która wypełniała jej umysł była myśl o Fredzie... Tak, tylko on mógł jej pomóc... Tylko on...
Czym prędzej udąła się do magazynu, w którym jeszcze kilka minut temu znajdowali się tylko we dwoje... Och, to było takie romantyczne! On jest idealny... Tylko on da radę coś z tym zrobić...
 Zobaczyła, że chłopak właśnie zamyka drzwi od pomieszczenia. Chwyciła jego nadgarstek i pchnęła drzwi. Weszła z nim do środka, po czym stanęła na palcach i szepnęła mu do ucha
 - Pomóż mi... Tylko ty możesz... - Reszty nie dokończyła, bo odsunęła się i ustami musnęła jego policzek. Chłopak spojrzał na jej szatę splamioną eliksirem. Na początku nie czuł nic, jednak po chwili dobyła go woń, słodka i przenikliwa.Zrozumiał, że to samo czuł, gdy ona przysunęła się do niego. Objęła go ramionami i ukryła twarz w zagłębieniu jego szyi. Chłopak nie mógł się skoncentrować, jednak zauważył, że była to prawie na pewno Amortencja.
Luna lekko dotknęła jego policzka, po czym wspięła się na palce i złożyła na jego ustach lekki pocałunek. Fred pogłębił go, przysuwając do siebie jeszcze bliżej dziewczynę. Przyparł ją do ściany, a ona nie wydała sprzeciwu. Oparła ręce na jego szyi i oddała się pocałunkowi.
Podobało jej się... zdecydowanie. Jednak po chwili puściła chłopaka i spojrzała mu w oczy. Naprawdę były piękne, o orzechowym odcieniu. Jaśniały w nich wesołe ogniki.
 - Fred... Ja...- nie dokończyła, bo mocno przytuliła chłopaka. Nie umiała nad sobą zapanować. Eliksir był silniejszy od niej. Minęła jeszcze chwila, nim opamiętała się i zrozumiała, że obściskuje się z Fredem Weasley'em w magazynku jego sklepu.
 - Amortencja... - Szepnęła i odsunęła się od niego. Nie mogła nic zrobić, ciągnęło ją do niego, jednak starała się zachować świadomość. Przesunęła palcem po jego policzku, ustach. Spuściła wzrok. Nie wiedziała, co myśleć. Na jej ustach zagościł lekki uśmiech.
 - To nie była amortencja... - mruknął, po czym zerknął na nią. Wyglądała na zszokowaną. Ale przecież... Wiedziała co poczuła!
 - To była podróba... Czujesz ten cały zapach, ale zastosowanie... Nie ma takiego. Ten eliksir to tylko kopia, bez żadnego celu... - Nim skończył mówić ona wybiegła ze sklepu. Zatrzymała się tuż przed wejściem, po czym pobiegła przed siebie. Byle dalej...
Przecież to niemożliwe... Że ona sobie to wszystko wmówiła? Jak?
Usiadła na schodach prowadzących do jakiegoś sklepu. Zaczął padać deszcz, jednak ona nie zwracała na to uwagi. Minęło kilka, może kilkanaście minut, nim ocknęła się. Była już późna pora, wszędzie panowała ciemność. W końcu dziewczyna osunęła się na podłoże i zamknęła oczy...
Byłą bardzo zmęczona...

****

 - Hej mała, wstawaj! - Usłyszała łagodny głos. Nad nią stała starsza kobieta, u której Luna zatrzymała się na te kilka dni przed wyjazdem do Hogwartu. 
 - Co się dzieje? Jak pani mnie znalazła pod tym zajazdem? - Zapytała. Była jeszcze nie do końca przebudzona, patrzyła na czarownicę sennym wzrokiem.
 - Jakim zajazdem? Musiało ci się coś przyśnić Luna. No już, wstawaj! - Głos była naglący. Dziewczyna skinęła głową i zobaczyła, jak kobieta opuszcza pokój. 
Nie rozumiała, jednak po chwili to do niej dotarło.
TO był sen...


***

Ahahaah!!! Jestem! :) To na końcu... No po prostu musiałam to zrobić :D 
Mam nadzieję, że się podoba, zapraszam do komentowania, zamawiania miniaturek i już nie przedłużam, przypominam o zapisach do naszej redakcji! 

~Raven

1 lutego 2016

Ogłoszenie

Witajcie! Wiem, że ostatnio nie piszę, ale czasu brakuje :(
W związku z tym mam dla Was ogłoszenie. Poszukujemy jednego lub dwóch redaktorów, którzy współpracowaliby razem z nami i pisali miniaturki. Jeśli chcecie się zgłosić, zapraszam do napisania wiadomości, w której należy podać poniższe informacje:

♦ Znajomość książek z serii
♦ Znajomość ortografii i interpunkcji
♦ Kontakt (e-mail)
♦ Ilość wolnego czasu i wymiar możliwości w pisaniu.

Należy także podesłać miniaturkę lub fragment tekstu do oceny.
Wszystkie zgłoszenia proszę kierować na adres: ravenshel@gmail.com

Nie ma limitu czasowego, zgłaszać można się cały czas. Zapraszam!