Możecie ten post potraktować jako sequel poprzedniego Hinny --> Poprzednie Hinny
- Wiesz, że prędzej czy później tak właśnie by się to skończyło. Przykro mi, że jesteś zły. Ale nie zamierzam przepraszać za to, że nic do ciebie nie czuję. Teraz pójdę spakuję się i wyjdę. Miło było. - Powiedziała, po czym po schodach wbiegła na piętro. Sięgnęła po niewielką torebkę, w której dzięki zaklęciu zmieściła wszystkie swoje rzeczy. Po kilkunastu minutach usiadła na podłodze i oparła się o ścianę. Rozejrzała się po sypialni, która nagle wydawała jej się obcym miejscem. Z cichym westchnieniem podniosła się i wyszła z pokoju. Zeszła po schodach i zobaczyła, jak Harry siedzi na kanapie w salonie. Niepewnie podeszła do niego, po czym położyła mu dłoń na ramieniu.
- Nie martw się Harry. Zasługujesz na kogoś, kto szczerze cię pokocha. - Powiedziała, po czym skierowała się do drzwi.
- Żegnaj. - Wyszła. Zostawiła Harry'ego samego z myślami.
Minęło kilka godzin. Nadal nie ruszył się z miejsca. Nadal patrzył pusto w ścianę. Nie wiedział, co robić. W pewnym sensie ją rozumiał. Gdyby był z kimś, kogo nie kochał, czym prędzej zostawiłby tą osobę. Nie ma sensu być w związku bez uczuć. Westchnął cicho, po czym wstał z kanapy. Rozejrzał się i poczuł pustkę. Nie będzie kogoś, kto będzie na niego czekał. Nie będzie osoby, która przywita go od razu, kiedy wróci do domu. Wiedział, że musi dać sobie trochę czasu. Było już późno, kiedy kładł się do łóżka. Zasnął, mając przed oczami wizje wspólnie spędzonych chwil.
*
- Kocham Cię, Harry. - Powiedziała, rzucając się mu na szyję. Kochała go. A oświadczyny w pierwszy dzień roku były fantastyczne. Nie mogła lepiej wyobrazić sobie tej chwili. Pomyślała, że w takim stanie mogą trwać wiecznie.
- Nigdy mnie nie zostawiaj, dobrze? - Szepnęła, odsuwając się na kilkanaście centymetrów. Nie odpowiedział, a jedynie skinął głową, składając na jej ustach krótki pocałunek.
*
Siedzieli w jednej z kawiarni, śmiejąc się. Uwielbiali spędzać ze sobą czas. Znowu odwiedzili Japonię, zgodnie z obietnicą Harry'ego. Właściwie nie tak ważne było, gdzie się znajdowali. Najbardziej cieszyło ich to, że mogą być razem.
*
Chłopak wyrwał się ze snu i otworzył oczy. Jedyne co widział, to poszarzały sufit. Westchnął bezgłośnie i spojrzał na zegar wiszący na jednej ze ścian. Była czwarta rano.
Wiedział, że już nie uśnie. Podniósł się, a swoje kroki skierował w stronę kuchni. Wszedł do pomieszczenia i przeczesał dłonią rozczochrane włosy. Zaczął robić sobie kawę, po czym rozejrzał się. Nie widział żadnych zmian, ale na co liczył? Jego głowę nadal zaprzątała Ginny. Zrobił sobie szybko ciepły napój i wyszedł z domu. Poszedł w stronę ogrodu. Usiadł na niewielkiej ławce i spojrzał na pozbawione koloru niebo. Było dosyć zimno, ale nie przejmował się tym. Wziął łyk z kubka i zaśmiał się pod nosem.
- Czarna kawa, samotna noc. - Zaczął myśleć o tym, co musi zrobić w najbliższym czasie. Nic nie przyszło mu do głowy. Zdawał sobie sprawę z tego, że już niedługo będzie musiał wrócić do pracy. Na szczęście miał jeszcze, choć niewiele, wolnego.
Spędził na dworze jeszcze trochę czasu. Zdążył wypić kawę i zobaczyć wschód słońca. Uwielbiał patrzeć na poranne słońce. Wydawało mu się, że początek dnia zawsze może przynieść nowe możliwości. Przymknął powieki. Tęsknota uderzyła w niego nagle i bardzo mocno.
- Bez ciebie jestem tylko smutną piosenką. - Zanucił i wstał z ławki. Wszedł do domu i szybko odstawił pusty kubek po kawie. Udał się do sypialni. Rzucił się na łóżko i zapragnął jej obecności obok siebie. Ginny była jego światem i wiedział, że szybko się to nie zmieni. Mógł udawać, że wszystko jest w porządku. Że wcale nie tęskni. Ale czy tak było naprawdę?
Westchnął cicho i pomyślał o tym, że będzie lepiej. Przecież musi.
Zasnął. Kiedy się obudził, było późno. Dziwił się, że przespał cały dzień, choć zwykle usypiał na trzy czy cztery godziny. Nie widział sensu w wychodzeniu z łóżka. Po prostu leżał wgapiając się w sufit. Minęło dużo czasu, ale nie zwracał na to uwagi. Pomyślał tylko o tym, że powinien coś zjeść.
Niechętnie podniósł się z łóżka i przecierając twarz dłonią poszedł do kuchni. Zajrzał do lodówki i chwycił kilka warzyw. Po kilku minutach siedział przy długim stole jedząc sałatkę. Przeżuwał bezmyślnie posiłek, patrząc w widok za oknem. Nie było to nic specjalnego, z tej perspektywy widział ulicę, która o tej godzinie była pusta i pozbawiona życia.
Po skończeniu jedzenia Harry wstał i po prostu wrócił do łóżka. Położył się, podpierając głowę na ramieniu. Patrzył w sufit i myślał. Nie wiedział, ile czasu minęło, po prostu obserwował sufit, ściany, cokolwiek.
Dzień, drugi, trzeci. Czwarty dzień był taki sam. Spędzony na gapieniu się w sufit i myśleniu na tym, co by było, gdyby Ginny nadal go kochała. Na pewno nie byłby w takim stanie, w jakim jest teraz.
Piąty, szósty, siódmy. Czy ktokolwiek o nim pamięta? Nikt się do niego nie odezwał od tygodnia.
Ósmy, dziewiąty, dziesiąty. Pustka zaczęła go przerażać. Nie czuł kompletnie nic, był wyprany z wszelakich emocji. Każdy wydawał się o nim zapomnieć.
Jedenaście, dwanaście. Trzynastka to podobno pechowa liczba. Był pewny, że to nie będzie nic dziwnego. Po prostu kolejny dzień spędzi w samotności.
Czy był zdziwiony, kiedy usłyszał pukanie do drzwi?
Wciągnął na siebie losowe ubrania i zszedł po schodach. Pukanie nasiliło się.
Stanął przed wejściem i zastanowił się, kto może go odwiedzić. Nie liczył na przyjaciół. Ale czy mógł ich w ogóle nazwać swoimi przyjaciółmi?
Czy był zdziwiony, kiedy w jego drzwiach stanął Draco Malfoy?
- Co ty tu robisz? - nie silił się na zły ton, nie miał na to siły. Chłopak obrzucił go chłodnym spojrzeniem i odetchnął.
- Mogę wejść? - Zapytał. Harry bez słowa odsunął się, dając mu wstęp do swojego domu. Nie wiedział, dlaczego nie miał nic przeciwko. Może po prostu brakowało mu kontaktu z kimkolwiek?
- Martwią się o ciebie. Nie przychodzisz do pracy, nie ma z tobą kontaktu. Wysłali mnie, żebym dowiedział się co i jak. - Wzruszył ramionami, patrząc na Harry'ego.
- Chwilowa przerwa... - Potarł ręką szyję i spuścił wzrok. Dziwnie czuł się w obecności blondyna. Zawsze się nienawidzili, choć kiedy poszli do pracy, ich stosunki się ociepliły. Nie byli dobrymi przyjaciółmi, czy chociażby przyjaciółmi. Po prostu nie miotali w siebie zaklęciami na prawo i lewo i byli w stanie powiedzieć sobie "cześć".
- Chwilowa przerwa... - Mruknął. - Potter, co się dzieje? - Zapytał, podchodząc bliżej. To nie tak, że się martwił... On po prostu... Chciał dobrze spełnić swoje zadanie.
Czy był zdziwiony, kiedy zobaczył łzy połyskujące w zielonych oczach?
Harry szybko się opanował. Zacisnął pięści i wzruszył ramionami.
- Nic wielkiego. Chyba będę miał więcej czasu na pracę, bo na miłość nie potrzebuję już czasu. - Prychnął po czym zaśmiał się. Nie wiedział, dlaczego to powiedział. Może wyczuł autentyczną troskę w słowach Malfoya? W każdym razie obiecał jeszcze, że jutro pojawi się w pracy. Kiedy zamknął drzwi za chłopakiem. Westchnął bezgłośnie i oparł się o drzwi. Czas wrócić do życia.
Następny dzień nadszedł zdecydowanie za szybko. Harry przygotował się do pracy i po chwili był w Ministerstwie Magii. Z tego co wiedział, nie czekało go nic ciekawego. Siedział za biurkiem, bawiąc się różdżką. Choć nie mógł tego zobaczyć, przez cały czas był obserwowany.
Kolejne dni sprowadziły rutynę. Harry zastanawiał się, po co ma przychodzić do pracy, skoro nic go nie czeka. Znowu spędzał kilka godzin siedząc bezczynnie i odliczając czas do końca.
Kolejne dni były okazją, by go obserwować. Nie podchodził już do pracy z tym samym entuzjazmem i Draco szybko to spostrzegł. Nie wiedział dokładnie, co stało się z Harrym, jednak miał zamiar się tego dowiedzieć. Do chłopaka dotarło powoli, że nie jest w stanie patrzeć na bruneta obojętnie.
Minął tydzień, od kiedy Harry wrócił do pracy. Nie mógł zaprzeczyć, że czuł się odrobinę lepiej, mogąc oderwać się od złych myśli. Z upływem czasu czuł się coraz lepiej.
Jednak nadal nie był świadomy tego, jak często obserwowany jest przez współpracownika.
Minęły cztery tygodnie od kiedy pracuje. Przestał utrzymywać kontakt z Ronem i Hermioną. Coraz bliżej był za to z Malfoyem. Mimo wszelkich obaw był zadowolony z tego, w jakim kierunku zmierza ich relacja. Spotkali się nawet kilka razy poza pracą. Niby zwykłe wyjście, na kawę czy gdziekolwiek znaczyło dla niego więcej, niż powinno.
Właśnie kończył swoją pracę i podszedł do windy, oczekując cierpliwie na jej przyjazd. Było już późno i niewiele ludzi kręciło się po ministerstwie. Do innych wind wsiadła reszta osób, a Harry jako jedyny wszedł do jednej z nich. Drzwi zaczęły się zamykać, kiedy ktoś zablokował je butem. Draco Malfoy wtargnął do środka widocznie zirytowany. Stanął po przeciwnej do Harry'ego stronie windy ze złością na twarzy.
- Draco, coś się stało? - Zapytał niepewnie. Wiedział, że blondyn może nie wytrzymać i zacząć krzyczeć bez powodu.
Czy był zdziwiony, kiedy Draco przyparł go do ściany?
- Tak! Ty się stałeś Potter! Nie mogę wyrzucić cię z głowy i mam tego dosyć. - Powiedział zirytowany, niespodziewanie całując bruneta. Harry, z początku zaskoczony, zaczął wewnętrznie skakać z radości. Uśmiechnął się na myśl o tym, że blondyn czuje do niego to samo. Chwycił dłonią jego kark, przysuwając go do siebie jeszcze bliżej. Czas jakby przestał istnieć do momentu, kiedy winda się zatrzymała.
Opanowani i z niewielkimi uśmiechami na ustach wyszli, kierując się w dwie zupełne inne strony.
Minęły dwa miesiące, od kiedy Harry wrócił do pracy. Było dobrze. Miał Draco, który sprawiał uśmiech na jego twarzy samą swoją obecnością. Powróciło uczucie, że jest dla kogoś ważny. Mogli widzieć sie w pracy i poza nią, cieszyli się wspólnie spędzonym czasie w jakiejkolwiek formie.
Harry siedział spokojnie za biurkiem. Minęło kilka dni od ostatniej "poważniejszej" akcji.
Wszystko było w porządku. Do czasu. Ktoś wbiegł. Harry słyszał krzyk i pokrótce dowiedział się o co chodzi. Atak byłych śmierciożerców. Zerwał się z miejsca razem z resztą aurorów. Dowiedzieli się jeszcze, gdzie mają się udać. Teleportowali się natychmiastowo, lądując na skraju Zakazanego Lasu. Harry przez chwilę zastanawiał się, jakim cudem udało im się dotrzeć pod Hogwart. Nie miał jednak więcej czasu na zastanawianie się, gdyż musieli pobiec do wejścia i pomóc. Minęła chwila, a byli już w Sali Wejściowej. Rozglądali się i rozdzielili, w kilkuosobowych grupach przeszukując szkołę. Harry pociągnął za sobą Draco. Pobiegli do Wielkiej Sali, a za nimi kilka innych osób. Nie byli zdziwieni, gdy to tam znaleźli grupę popleczników Voldemorta.
Zaczęła się walka. Zaklęcia krzyczane przez obydwie strony zakłóciły ciszę. Kolory rozświetliły salę.
Nagła cisza. Prosty, zielony strumień zmierzający w stronę Harry'ego. Nie umiał się bronić.
Nie wiedział, co zrobić.
Czy był zdziwiony, kiedy nagle pojawił się przed nim Draco, przyjmujący na siebie zaklęcie?
Poczuł odrętwienie. Upadł tuż obok chłopaka. Nie ruszał się. po prostu patrzył na jego zastygłą twarz. Poczuł łzy napływające do oczu. Krzyki, światła. Wszystko ustało w jednym momencie.
- Draco... - Szepnął. Ścisnął jego chłodną rękę i przestał kontaktować.
Czy był zdziwiony, kiedy w salonie zobaczył małe pudełeczko i kartkę?
Zatrzymał się w pół kroku. Wstrzymał oddech i starał się uspokoić. Spojrzał na otwarte pudełko obite czerwonym materiałem. Widział jego zawartość.
Szeroki, srebrny pierścień przyozdobił jego palec. Drżącą ręką chwycił niewielką, złożoną kartkę. Na widok prostego, lekko ozdobnego pisma ścisnęło mu się serce.
Przepraszam, ale tak to się musiało skończyć.
Wiedziałem o ataku, ale nic z nim nie zrobiłem.
Przepraszam za wszystko. Pierścionek możesz potraktować jako dowód miłości.
Nie mogłem doprowadzić do Twojej krzywdy.
Kocham Cię i przykro mi, że właśnie tak kończymy.
Draco.
PS. Nie mogłem zostawić wszystkiego. W sypialni czeka coś na Ciebie.
Łzy spłynęły na papier, kiedy Harry wciąż patrzył na jego podpis.
Czekał aż wróci i powie, że to wszystko to głupi żart. Chciał krzyczeć, jednak nie był w stanie. Zamiast tego swoje kroki skierował po schodach. Wszedł do sypialni, patrząc na plik kopert leżący na szafce nocnej.
Wiedział, że je przeczyta. Teraz po prostu nie był na to gotowy.
- Bez ciebie jestem tylko smutną piosenką. - Szepnął, czując łzy spływające po policzku.
Spędził na dworze jeszcze trochę czasu. Zdążył wypić kawę i zobaczyć wschód słońca. Uwielbiał patrzeć na poranne słońce. Wydawało mu się, że początek dnia zawsze może przynieść nowe możliwości. Przymknął powieki. Tęsknota uderzyła w niego nagle i bardzo mocno.
- Bez ciebie jestem tylko smutną piosenką. - Zanucił i wstał z ławki. Wszedł do domu i szybko odstawił pusty kubek po kawie. Udał się do sypialni. Rzucił się na łóżko i zapragnął jej obecności obok siebie. Ginny była jego światem i wiedział, że szybko się to nie zmieni. Mógł udawać, że wszystko jest w porządku. Że wcale nie tęskni. Ale czy tak było naprawdę?
Westchnął cicho i pomyślał o tym, że będzie lepiej. Przecież musi.
Zasnął. Kiedy się obudził, było późno. Dziwił się, że przespał cały dzień, choć zwykle usypiał na trzy czy cztery godziny. Nie widział sensu w wychodzeniu z łóżka. Po prostu leżał wgapiając się w sufit. Minęło dużo czasu, ale nie zwracał na to uwagi. Pomyślał tylko o tym, że powinien coś zjeść.
Niechętnie podniósł się z łóżka i przecierając twarz dłonią poszedł do kuchni. Zajrzał do lodówki i chwycił kilka warzyw. Po kilku minutach siedział przy długim stole jedząc sałatkę. Przeżuwał bezmyślnie posiłek, patrząc w widok za oknem. Nie było to nic specjalnego, z tej perspektywy widział ulicę, która o tej godzinie była pusta i pozbawiona życia.
Po skończeniu jedzenia Harry wstał i po prostu wrócił do łóżka. Położył się, podpierając głowę na ramieniu. Patrzył w sufit i myślał. Nie wiedział, ile czasu minęło, po prostu obserwował sufit, ściany, cokolwiek.
Dzień, drugi, trzeci. Czwarty dzień był taki sam. Spędzony na gapieniu się w sufit i myśleniu na tym, co by było, gdyby Ginny nadal go kochała. Na pewno nie byłby w takim stanie, w jakim jest teraz.
Piąty, szósty, siódmy. Czy ktokolwiek o nim pamięta? Nikt się do niego nie odezwał od tygodnia.
Ósmy, dziewiąty, dziesiąty. Pustka zaczęła go przerażać. Nie czuł kompletnie nic, był wyprany z wszelakich emocji. Każdy wydawał się o nim zapomnieć.
Jedenaście, dwanaście. Trzynastka to podobno pechowa liczba. Był pewny, że to nie będzie nic dziwnego. Po prostu kolejny dzień spędzi w samotności.
Czy był zdziwiony, kiedy usłyszał pukanie do drzwi?
Wciągnął na siebie losowe ubrania i zszedł po schodach. Pukanie nasiliło się.
Stanął przed wejściem i zastanowił się, kto może go odwiedzić. Nie liczył na przyjaciół. Ale czy mógł ich w ogóle nazwać swoimi przyjaciółmi?
Czy był zdziwiony, kiedy w jego drzwiach stanął Draco Malfoy?
- Co ty tu robisz? - nie silił się na zły ton, nie miał na to siły. Chłopak obrzucił go chłodnym spojrzeniem i odetchnął.
- Mogę wejść? - Zapytał. Harry bez słowa odsunął się, dając mu wstęp do swojego domu. Nie wiedział, dlaczego nie miał nic przeciwko. Może po prostu brakowało mu kontaktu z kimkolwiek?
- Martwią się o ciebie. Nie przychodzisz do pracy, nie ma z tobą kontaktu. Wysłali mnie, żebym dowiedział się co i jak. - Wzruszył ramionami, patrząc na Harry'ego.
- Chwilowa przerwa... - Potarł ręką szyję i spuścił wzrok. Dziwnie czuł się w obecności blondyna. Zawsze się nienawidzili, choć kiedy poszli do pracy, ich stosunki się ociepliły. Nie byli dobrymi przyjaciółmi, czy chociażby przyjaciółmi. Po prostu nie miotali w siebie zaklęciami na prawo i lewo i byli w stanie powiedzieć sobie "cześć".
- Chwilowa przerwa... - Mruknął. - Potter, co się dzieje? - Zapytał, podchodząc bliżej. To nie tak, że się martwił... On po prostu... Chciał dobrze spełnić swoje zadanie.
Czy był zdziwiony, kiedy zobaczył łzy połyskujące w zielonych oczach?
Harry szybko się opanował. Zacisnął pięści i wzruszył ramionami.
- Nic wielkiego. Chyba będę miał więcej czasu na pracę, bo na miłość nie potrzebuję już czasu. - Prychnął po czym zaśmiał się. Nie wiedział, dlaczego to powiedział. Może wyczuł autentyczną troskę w słowach Malfoya? W każdym razie obiecał jeszcze, że jutro pojawi się w pracy. Kiedy zamknął drzwi za chłopakiem. Westchnął bezgłośnie i oparł się o drzwi. Czas wrócić do życia.
Następny dzień nadszedł zdecydowanie za szybko. Harry przygotował się do pracy i po chwili był w Ministerstwie Magii. Z tego co wiedział, nie czekało go nic ciekawego. Siedział za biurkiem, bawiąc się różdżką. Choć nie mógł tego zobaczyć, przez cały czas był obserwowany.
Kolejne dni sprowadziły rutynę. Harry zastanawiał się, po co ma przychodzić do pracy, skoro nic go nie czeka. Znowu spędzał kilka godzin siedząc bezczynnie i odliczając czas do końca.
Kolejne dni były okazją, by go obserwować. Nie podchodził już do pracy z tym samym entuzjazmem i Draco szybko to spostrzegł. Nie wiedział dokładnie, co stało się z Harrym, jednak miał zamiar się tego dowiedzieć. Do chłopaka dotarło powoli, że nie jest w stanie patrzeć na bruneta obojętnie.
Minął tydzień, od kiedy Harry wrócił do pracy. Nie mógł zaprzeczyć, że czuł się odrobinę lepiej, mogąc oderwać się od złych myśli. Z upływem czasu czuł się coraz lepiej.
Jednak nadal nie był świadomy tego, jak często obserwowany jest przez współpracownika.
Minęły cztery tygodnie od kiedy pracuje. Przestał utrzymywać kontakt z Ronem i Hermioną. Coraz bliżej był za to z Malfoyem. Mimo wszelkich obaw był zadowolony z tego, w jakim kierunku zmierza ich relacja. Spotkali się nawet kilka razy poza pracą. Niby zwykłe wyjście, na kawę czy gdziekolwiek znaczyło dla niego więcej, niż powinno.
Właśnie kończył swoją pracę i podszedł do windy, oczekując cierpliwie na jej przyjazd. Było już późno i niewiele ludzi kręciło się po ministerstwie. Do innych wind wsiadła reszta osób, a Harry jako jedyny wszedł do jednej z nich. Drzwi zaczęły się zamykać, kiedy ktoś zablokował je butem. Draco Malfoy wtargnął do środka widocznie zirytowany. Stanął po przeciwnej do Harry'ego stronie windy ze złością na twarzy.
- Draco, coś się stało? - Zapytał niepewnie. Wiedział, że blondyn może nie wytrzymać i zacząć krzyczeć bez powodu.
Czy był zdziwiony, kiedy Draco przyparł go do ściany?
- Tak! Ty się stałeś Potter! Nie mogę wyrzucić cię z głowy i mam tego dosyć. - Powiedział zirytowany, niespodziewanie całując bruneta. Harry, z początku zaskoczony, zaczął wewnętrznie skakać z radości. Uśmiechnął się na myśl o tym, że blondyn czuje do niego to samo. Chwycił dłonią jego kark, przysuwając go do siebie jeszcze bliżej. Czas jakby przestał istnieć do momentu, kiedy winda się zatrzymała.
Opanowani i z niewielkimi uśmiechami na ustach wyszli, kierując się w dwie zupełne inne strony.
Minęły dwa miesiące, od kiedy Harry wrócił do pracy. Było dobrze. Miał Draco, który sprawiał uśmiech na jego twarzy samą swoją obecnością. Powróciło uczucie, że jest dla kogoś ważny. Mogli widzieć sie w pracy i poza nią, cieszyli się wspólnie spędzonym czasie w jakiejkolwiek formie.
Harry siedział spokojnie za biurkiem. Minęło kilka dni od ostatniej "poważniejszej" akcji.
Wszystko było w porządku. Do czasu. Ktoś wbiegł. Harry słyszał krzyk i pokrótce dowiedział się o co chodzi. Atak byłych śmierciożerców. Zerwał się z miejsca razem z resztą aurorów. Dowiedzieli się jeszcze, gdzie mają się udać. Teleportowali się natychmiastowo, lądując na skraju Zakazanego Lasu. Harry przez chwilę zastanawiał się, jakim cudem udało im się dotrzeć pod Hogwart. Nie miał jednak więcej czasu na zastanawianie się, gdyż musieli pobiec do wejścia i pomóc. Minęła chwila, a byli już w Sali Wejściowej. Rozglądali się i rozdzielili, w kilkuosobowych grupach przeszukując szkołę. Harry pociągnął za sobą Draco. Pobiegli do Wielkiej Sali, a za nimi kilka innych osób. Nie byli zdziwieni, gdy to tam znaleźli grupę popleczników Voldemorta.
Zaczęła się walka. Zaklęcia krzyczane przez obydwie strony zakłóciły ciszę. Kolory rozświetliły salę.
Nagła cisza. Prosty, zielony strumień zmierzający w stronę Harry'ego. Nie umiał się bronić.
Nie wiedział, co zrobić.
Czy był zdziwiony, kiedy nagle pojawił się przed nim Draco, przyjmujący na siebie zaklęcie?
Poczuł odrętwienie. Upadł tuż obok chłopaka. Nie ruszał się. po prostu patrzył na jego zastygłą twarz. Poczuł łzy napływające do oczu. Krzyki, światła. Wszystko ustało w jednym momencie.
- Draco... - Szepnął. Ścisnął jego chłodną rękę i przestał kontaktować.
Czy był zdziwiony, kiedy w salonie zobaczył małe pudełeczko i kartkę?
Zatrzymał się w pół kroku. Wstrzymał oddech i starał się uspokoić. Spojrzał na otwarte pudełko obite czerwonym materiałem. Widział jego zawartość.
Szeroki, srebrny pierścień przyozdobił jego palec. Drżącą ręką chwycił niewielką, złożoną kartkę. Na widok prostego, lekko ozdobnego pisma ścisnęło mu się serce.
Przepraszam, ale tak to się musiało skończyć.
Wiedziałem o ataku, ale nic z nim nie zrobiłem.
Przepraszam za wszystko. Pierścionek możesz potraktować jako dowód miłości.
Nie mogłem doprowadzić do Twojej krzywdy.
Kocham Cię i przykro mi, że właśnie tak kończymy.
Draco.
PS. Nie mogłem zostawić wszystkiego. W sypialni czeka coś na Ciebie.
Łzy spłynęły na papier, kiedy Harry wciąż patrzył na jego podpis.
Czekał aż wróci i powie, że to wszystko to głupi żart. Chciał krzyczeć, jednak nie był w stanie. Zamiast tego swoje kroki skierował po schodach. Wszedł do sypialni, patrząc na plik kopert leżący na szafce nocnej.
Wiedział, że je przeczyta. Teraz po prostu nie był na to gotowy.
- Bez ciebie jestem tylko smutną piosenką. - Szepnął, czując łzy spływające po policzku.
**
Nie zabijajcie.
Ok, mam dosyć dużo do napisania, więc jeśli nie chcesz się nudzić to możesz to ominąć.
Po pierwsze: WOW. Halo, mamy prawie 85 tysięcy wyświetleń. Kto to robi? Naszym aktualnym celem jest zdobycie 100 tysięcy do dnia naszych urodzin (początek października). Jak może pamiętacie (albo i nie) z tej okazji mamy zamiar... ugh XD... się Wam pokazać. Na pewno pojawi się coś jeszcze w związku z tym, jednak na razie nie wiemy jeszcze, co to będzie.
Po drugie: Pierwszy komentarz pod tym postem będzie równo setnym na blogu!
Po trzecie: Ostatnio posty są rzadziej, jednak zaczęłam pisać też na wattpadzie, a nie chcę zaniedbać ani bloga, ani wattpada. Posty na blogu jednak ostatnio są dłuższe i trochę lepszej jakości niż kilka miesięcy temu, co chyba da się zauważyć.
Po czwarte: To moje pierwsze Drarry i jestem jak "CO TO JEST?" naprawdę xd Mam nadzieję, że miniaturka jest całkiem ok. Planuję napisać trzecią część (to jest druga), gdzie Harry czytałby listy od Draco. Czytalibyście?
Po piąte: Potrzebuję pomocy! Poszukuje jakichś smutnych piosenek, a im więcej tym lepiej. W końcu takich nigdy za dużo C:
Po szóste (i chyba ostatnie xd): Zapraszam do komentowania i zostawiania +1 bo to baardzo motywuje.
Jesteście najlepsi <3
Raven