27 lipca 2016

Harry i Luna

 Hej! Nie za długi post, ale mam nadzieję, że się spodoba.

Tak dla sprostowania, w tej miniaturce bardziej inspirowałam się wydarzeniami z filmu, więc zdaję sobie sprawę z tego, że tak nie było w książce.

*

   Lekcja wyczarowywania patronusów szła w jak najlepszym kierunku, coraz więcej srebrnych stworzeń pojawiało się w pomieszczeniu. Kiedy Luna skupiła się, zobaczyła jak połyskujący zając skacze wokół niej. Uśmiechnęła się szeroko na ten widok i zaraz usłyszała gratulacje ze strony Harry'ego. Spojrzała na niego krótko, po czym wróciła do ćwiczenia tej naprawdę trudnej praktyki. Wszystko szło dobrze, gdyby nie nagły huk, który rozległ się w kącie pomieszczenia. Po chwili podszedł tam Nigel, chyba najmłodszy członek Gwardii Dumbledore'a, bo  był w zaledwie trzeciej klasie, a już chciał uczyć się walczyć. Oczywiście Luna uważała to za słuszne, bo każdy powinien opanować umiejętność obrony i kilka zaklęć ogłuszających... czy coś. 

Harry w szybkim tempie dołączył do chłopaka, po czym gwałtownie odsunęli się od ściany, która w ciągu kilku sekund wybuchła. Przed przestraszonymi uczniami stała profesor Umbridge w swoim różowym wdzianku detektywa i cała brygada inkwizycyjna, która już od dłuższego czasu próbowała nakryć uczniów na gorącym uczynku. Teraz stali z dumnymi minami, a nauczycielka uśmiechała się okrutnie, po czym odezwała się tym swoim przesłodzonym głosem.

 - Och... Czyżbyśmy przeszkadzali Wam we wspólnej nauce? - Lunę przeszły ciarki na myśl o tym ,jak ta wredna kobieta może ich ukarać. Dużo osób wiedziało o tym, co spotkało Harry'ego i inne osoby na szlabanach. To było dużo gorsze niż czyszczenie kociołków i polerowanie sreber. Wszyscy zostali zobaczeni i nikt nie miał szans na ucieczkę, więc po prostu stali w miejscu. Umbridge poinformowała ich, że za dwa dni wszyscy mają stawić się pod jej gabinetem w oczekiwaniu na szlaban. Luna wpadła na plan. Może to, co zrobi będzie głupie, ale poczuła potrzebę uratowania wszystkich, którzy podjęli się dołączenia do Gwardii.

W czwartek o godzinie siedemnastej wszyscy stawili się pod jej gabinetem, wywoływani po kolei. Zostało już tylko kilka osób. Kiedy Krukonka usłyszała swoje nazwisko, podniosła się i poklepała Harry'ego po ramieniu, próbując go pocieszyć.
 - Nie martw się, będzie dobrze. - Mruknęła, zmierzając w stronę drzwi. Kulturalnie zapukała i po chwili znalazła się wewnątrz pomieszczenia. Krótko rozejrzała się, lustrując wzrokiem różowe ściany przyozdobione talerzami w kotki. W duchu powiedziała sobie, że już nigdy się tu nie znajdzie.
 - Dzień dobry, profesor Umbridge. - Powiedziała, zasiadając na przeciwko jasnego biurka.
 - Wiem, że widziała mnie pani, tak samo jak resztę. - Powiedziała od razu. Nie zamierzała się cackać z tą babą. Przyszła zrobić to, co trzeba.
 - Jednak nie wiem, czy dokładnie wie pani w jakim celu spotkaliśmy się tam tamtego dnia. Otóż Harry... - Urwała nagle, ale widząc ponaglające spojrzenie nauczycielki szybko się ocknęła. - Otóż Harry jako dobry przyjaciel... - Dodała.
 - Otóż Harry jako dobry przyjaciel uczył was niebezpiecznych zaklęć! Nie powinno się tak dziać, panno Lovegood, o nie. Moi poprzednicy uczyli was w sposób zły i absolutnie niedozwolony. Ja tylko chcę naprawić ich błędy. - Powiedziała, patrząc na dziewczynę z politowaniem.
 - Absolutnie. Nie wie pani, co tam robiliśmy. Nikt nie mówił nic o stosowaniu niebezpiecznych zaklęć. - Wtrąciła łagodnie. Nie chciała doprowadzić Umbridge do złości, bo mogłoby to wyjść na złe nie tylko jej, ale i całej gwardii.
 - My tylko chcieliśmy zrobić Harry'emu niespodziankę. No wie pani, na poprawę humoru.
 - Niespodziankę? Co ty bredzisz, dziecko? - Zapytała, patrząc na nią, jak na jakąś opóźnioną w rozwoju osobę.
 - Za każdym razem, kiedy się tam spotykaliśmy, omawialiśmy szczegóły co do tego. Wie pani... Harry za kilka dni ma urodziny i to miała być taka niespodzianka... - Mruknęła. W rzeczywistości nie wiedziała, kiedy chłopak ma urodziny, jednak musiała brnąć w kłamstwo dalej.
 - Harry bardzo się ucieszył i zaczęliśmy za pomocą różdżek tworzyć srebrne dekoracje, które być może wzięła pani za jakieś niedozwolone w użyciu przez nas zaklęcia. - Wyjaśniła spokojnie.
 - Musi mi pani uwierzyć, czuliśmy się bardzo niezręcznie, kiedy pani przyszła i posądziła nas o złe rzeczy, bo naprawdę nie mieliśmy złych intencji. Może pani przesłuchać Harry'ego on wszystko potwierdzi. - Oznajmiła pewnie, w głowie wymyślając wszystko, co będzie musiała zaraz powiedzieć Harry'emu. - Jeśli to wszystko, co pani chciała wiedzieć, to przepraszam, ale za dziesięć minut mam lekcję i nie chcę się spóźnić. - Po tych słowach wyszła, a na jej twarzy zagościł lekki uśmiech.
 - Harry, posłuchaj. - Zaczęła, szybko wyjaśniając mu co i jak. Chłopak kilka razy przytaknął, uśmiechając się na koniec do dziewczyny.
 - Luna... Jesteś naprawdę wspaniała. Nie wiem, jak mam ci dziękować. - Mówił, zmierzając do gabinetu nauczycielki po wywołaniu jego nazwiska. Minęło trochę czasu, a on wrócił z szerokim uśmiechem na ustach.
 - Naprawdę nie wiem, jak mogę ci podziękować. Chociaż... Może wybierzemy się razem do Hogsmeade w przyszłą sobotę? - Spytał z szerokim uśmiechem.
 - Chętnie. - Odpowiedziała, po czym razem zaczęli zmierzać do swoich pokoi. Pożegnali się i obiecali, że porozmawiają jeszcze jutro.
Chłopak z uśmiechem przemierzył Pokój Wspólny i już po chwili był dormitorium. Zasnął szybko, a na jego twarzy nadal gościł uśmiech.

Przez następne dni często spotykał się z Luną. Sam nie wiedział kiedy zaczął cieszyć się na spotkanie z nią bardziej niż powinien. Kiedy w sobotni poranek nie mógł wytrzymać, zaczął o wszystkim opowiadać Ronowi. Nie wiedział co się z nim dzieje, jednak podobało mu się to.  Z szerokim uśmiechem zszedł na śniadanie. Kiedy był już w Wielkiej Sali, przywitał się z najbliżej siedzącymi osobami i zaczął jeść kurczaka. Szybko zjadł posiłek i poszedł do Pokoju Wspólnego, by trochę wolnego czasu spędzić z Hermioną i Ronem. Grali w Eksplodującego Durnia, później Ron zaproponował Harry'emu małą rozgrywkę w szachy, na co ten chętnie przystał. Spojrzał na duży zegar na ścianie obok. Miał jeszcze około trzech godzin i ten czas zamierzał spędzić z przyjaciółmi. Kiedy Ron wygrał trzecią partię szachów, Harry poddał się, po czym zaproponował, żeby wybrali się do kuchni. Kiedy już tam dotarli, skrzaty chętnie poczęstowały ich różnymi ciastkami, dały im także sok dyniowy i kilka słodyczy. Szczęśliwi Gryfoni wrócili do pokoju i po chwili poszli do dormitorium, by zjeść to, co przynieśli. Harry nawet nie zauważył, kiedy minął czas. Szybko pożegnał Rona, bo Hermiona zostawiła ich już wcześniej. Potter wyszedł z dormitorium, zmierzając do wyjścia ze szkoły, gdzie mieli się spotkać. Luna już tam czekała, a na jego widok lekko się uśmiechnęła. Minęli uczniów, którzy tego dnia także wybierali się do Hogsmeade i ruszyli w drogę. Nie mieli problemów z tym, żeby utrzymać rozmowę. Po kilkunastu minutach drogi, zdecydowali, że najpierw pójdą na piwo kremowe, by chociaż trochę się rozgrzać. Co by nie mówić, tego dnia było wyjątkowo zimno. Gdy zajęli już miejsca przy stoliku, mając w rękach ciepłe kufle, przestali rozmawiać, ale trwało to tylko chwilę.  Pogrążyli się w rozmowie na temat Quidditcha i Harry musiał przyznać, że nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wielką wiedzę na ten temat ma Krukonka. Minęła może godzina, może dwie. Ciągle rozmawiali i naprawdę cieszyli się ze swojej obecności. Gdy zaczęło się ściemniać, powoli zaczęli kierować się w stronę szkoły. Spacer nie trwał bardzo długo, przynajmniej dla uczniów był zdecydowanie za krótki. Chłopak uparł się, że odprowadzi Lunę aż do Pokoju Wspólnego, a gdy wreszcie nadszedł moment pożegnania, uśmiechnął się niezręcznie. 

 - Dziękuję za dzisiejszy dzień. Było naprawdę fajnie. - Powiedział, po czym lekko pochylił się, by pocałować dziewczynę w policzek. Ta poczuła, że na jej twarz wpływa rumieniec. Posłała w stronę Harry'ego lekki uśmiech po czym zniknęła za drzwiami Pokoju Wspólnego. Westchnęła cicho, widząc że pomieszczenie jest niemal puste. Szybko udała się do dormitorium, po czym bezwładnie opadła na łóżko. Uspokoiła się dopiero po chwili. Podniosła się i sciągnęła z siebie ubrania, po czym ułożyła się wygodnie w łóżku. 

  Szeroki uśmiech nie opuszczał jej ani na chwilę. 

Hej! Miało być szybciej ale jest teraz. Mam nadzieję, że się podoba i powiem Wam, że mam inspirację do napisania czegoś jeszcze więc kolejny post powinien być dosyć szybko. Zapraszam do komentowania i zostawiania +1  

Ten uczuć, kiedy godzinę po zaśnięciu dodtajesz wiadomość od idola na tt :') 

Taki mały zawał z rana :") 

Miłego dnia/wieczoru/nocy!

1 komentarz:

  1. Bardzo fajna miniatura :)
    Chociaż Lunę to shippuję jedynie z Nevillem <3
    Co nie zmienia faktu, że opowiadanie bardzo dobrze napisane. Literówek czy błędów nie znalazłam. Tylko pogratulować!
    I przepraszam, że tyle czasu mnie tu nie było, ale byłam w górach i teraz nadrabiam ;)
    Miłych i cieplutkich wakacji :*
    ~Incendio

    OdpowiedzUsuń